Najtrudniejszy dzień: Film o eutanazji zwierząt

Tekst: Łucja Lange
· 04.03.2022

The Hardest Day, reż. Ross Taylor, Luke Rafferty

Stany Zjednoczone Ameryki. Jedno z państw, które ma rozbudowany system wsparcia weterynaryjnego – z opieką paliatywną w domu, domowymi eutanazjami i usługami upamiętniającymi oraz wsparciem po stracie nie-ludzkich członkiń i członków rodziny. Po pierwszej scenie filmu „The Hardest Day” na ekranie pojawia się bioetyczka Jessica Pierce, która stwierdza, że amerykańska kultura nie traktuje zbyt poważnie śmierci zwierząt domowych, że wiele osób zamiast współczucia i słów wsparcia rzuci – „przecież to był tylko pies/kot”, „sprawisz sobie kolejnego”. Nikt nie wyśle kartki z kondolencjami, nikt nie powie, że należy się osobie po stracie wolne od pracy. Umarło „tylko zwierzę”, nie-ludzki byt, którego nadal wiele osób nie postrzega w kategoriach myślącej, czującej istoty.

Hospicjum domowe dla zwierząt

To uderzające, że właśnie Pierce mówi o tych reakcjach, szczególnie że film poprzedzają materiały od sponsorów – dwóch firm, które specjalizują się w pomaganiu i których działania film ten ilustruje. Jedna z nich to firma Lap of Love, która świadczy weterynaryjną opiekę paliatywną, dokonuje eutanazji w domu pacjentek i pacjentów, ale również wykonuje odciski łap, które są pamiątką po utraconym zwierzęcym przyjacielu lub przyjaciółce i oferuje wsparcie w żałobie. Druga firma – Gateway Services Inc. – zajmuje się świadczeniem usługi po stracie. Uwzględnia więc nie tylko fakt więzi między ludzkimi i nie-ludzkimi aktorami, ale daje też prawo do pracy nad tą więzią, kiedy nie-ludzki byt zostaje utracony. Jak wiele bym dała, by moi podopieczni (i ja) mieli taką opiekę. Jakim ułatwieniem, byłaby możliwość żegnania moich psów i kotów w domu.

Jak wygląda eutanazja zwierząt w Polsce?

W Polsce tego typu usługi są wyjątkowo rzadkie – i mówię tu przede wszystkim o usługach weterynaryjnych, a nie tych paliatywnych i eutanazji. Weterynarz sprawujący opiekę nad osobami zwierzęcymi w chowie przemysłowym dojeżdża do klienta. Weterynarz zajmujący się opieką nad osobami zwierzęcymi zamieszkującymi nasze domy oczekuje, że to klienci będą dojeżdżali do niego. Nawet jeśli jest to weterynarz w niewielkiej miejscowości, otoczonej wioskami i miasteczkami, gdzie nie każdy ma możliwość przywiezienia psa czy kota. Skoro mamy braki już na tym poziomie świadczenia usług weterynaryjnych, jak bardzo jest źle? To, że od wielu lat istnieją cmentarze zwierzęce, których nie można nazywać cmentarzami, albo to, że coraz prężniej działają firmy zajmujące się kremacją naszych podopiecznych i przygotowywaniem pożegnań i upamiętnień, nie zmienia faktu, że zanim dojdzie do straty – jesteśmy sami ze swoim i naszych podopiecznych cierpieniem.

Odcisk łapki jako pamiątka po utraconym przyjacielu

W kolejnych scenach kobieta wzywa do domu osobę z firmy Lap of Love, by pomogła w odejściu jednego z jej psich dzieci. Nic nie dzieje się bez zapowiedzi, wszystko ustalane jest z opiekunką. Weterynarka podaje pierwszy zastrzyk i pyta zapłakaną opiekunkę, czy chce zostać przy swojej psiej córce do końca. Opiekunka stwierdza, że wolałaby wyjść z drugą na zewnątrz, bo to dla nich za trudne. Weterynarka z pełnym zrozumieniem nie tylko akceptuje tę decyzję, ale przeprasza opiekunkę, jakby zasugerowała jej swoją propozycją coś niewłaściwego. Po czym wykonuje kolejne czynności związane z procedurą eutanazji. Podaje ostatni zastrzyk. Sprawdza, czy ustało bicie serca. Robi odcisk psiej łapki – tłumacząc do kamery, że te odciski są wyjątkowe, tak jak ludzkie odciski palców. W oknie widać płaczącą opiekunkę, która siedzi na trawie z drugą psią córką…

Jessica Pierce stwierdza, że to wielka odpowiedzialność odbierać telefony od opiekunek i opiekunów, którzy dzwonią z prośbą o pomoc. Na ekranie pojawia się Donna Vorobel, z Lap of Love, która odbiera telefon i rozmawia z osobą oczekującą pomocy. Ma spokojny, wręcz kojący, ciepły głos. Prosi o więcej szczegółów. Mówi, że zawsze mamy za mało czasu z naszymi podopiecznymi i że trudno jest oglądać cierpienie istot nie-ludzkich, które kochamy. Tłumaczy, że lekarze w Lap of Love specjalizują się właśnie w weterynaryjnej opiece paliatywnej. Dodaje, że w przypadku eutanazji domowej opiekunowie otrzymują odcisk łapy i obrzynek sierści. Donna koncentruje się na bezwarunkowej miłości nie-ludzkich członków i członkiń naszych domów, oraz na tym, że każda taka śmierć łamie serce – na ekranie widać figurkę kociego aniołka ze zwojem, na którym napisano:

„You come into our lives, leave paw print on our hearts, and we are forever changed” [„Przybyłeś do naszego życia, zostawiasz odcisk łapy na naszych sercach a my jesteśmy na zawsze zmienieni”].

Kolejna scena dotyczy prawie 17-letniego pudla, do którego przyjeżdża doktor Anna Champagne. Kiedy zaprzyjaźnia się ze swoim pacjentem i dopytuje o jego wiek, chwali opiekunów za dobrze sprawowaną opiekę, czego efektem jest jego długie życie. Weterynarka pyta, czy znana jest im procedura, ponieważ dla wszystkich to pierwszy raz, opisuje kolejne kroki wraz z czasem trwania każdego z nich. Przy Biscuicie jest cała jego ludzka rodzina. Płacząca, wspierająca się wzajemnie. Przytulająca się do siebie nawzajem i do jego gasnącego ciała. Bisciut zostaje włożony do wiklinowego koszyka, okryty kocykiem. Champagne zabiera go ze sobą. W samochodzie przyznaje, że to, co robi, jest sprzeczne z tym, co chciała robić. Uśmiercanie zwierząt jest sprzeczne z naturą, z całą jej edukacją – z drugiej jednak strony może nie robić nic i pozwolić na długotrwałą śmierć w cierpieniu – a to też się nie godzi z jej sumieniem. Woli więc przeprowadzać domowe eutanazje, bo wie, że pomaga nie tylko osobom zwierzęcym, ale też ich ludziom.

Żałoba po śmierci zwierzęcia

Kolejną bohaterką jest doktor Lisa, która wykonywaną pracę traktuje jak błogosławieństwo i misję. Dla niej pomaganie w tym bolesnym momencie utraty nie-ludzkiego członka rodziny jest czymś wyjątkowym i wyjątkowo ważnym. Mówi też o szczególnym znaczeniu świadczenia takich usług w domach, a nie w klinikach i gabinetach weterynaryjnych, które są obcymi miejscami i nie wspomagają opłakujących rodzin, a dodatkowo przysparzają stresu osobom zwierzęcym, które już i tak cierpią. Pomoc w przejściu na drugą stronę to jedno, ale pomoc opiekunkom i opiekunom to coś, co jest bardzo potrzebne. Lisa zostawia więc opiekunom Gussa książeczkę, która ma na celu wspieranie ich w tym trudnym momencie życia. Zostawia również swoją wizytówkę, zaznaczając, że każdą z odwiedzanych przez nią rodzin, traktuje, jak swoją własną i liczy na to, że oni również tak o niej myślą i będą dzwonić.

Doktor Dani McVety-Leinen, założycielka Lap of Love mówi, że jej praca wcale nie staje się łatwiejsza z kolejnymi eutanazjami, bo sama straciła kilka osób zwierzęcych i za każdym razem czuje, że traci je na nowo. To tego typu ból – zostaje na zawsze z człowiekiem i wraca, kiedy okoliczności przypominają nam o tym, co utraciliśmy. Zaznacza, że nawet konsultacja hospicyjna może okazać się tym ostatnim spotkaniem, więc poziom obciążenia psychicznego dla weterynarek jest ogromny. Dani racjonalizuje swoje działania – tak, jak i inne bohaterki tego filmu. Mówi, że czyni swoimi działaniami świat lepszym, nawet jeśli na początku swojej edukacji nie chciała tego robić – ktoś musi pomagać osobom zwierzęcym, ktoś musi wspierać ich ludzi.

Otulone kocykami, otoczone miłością

Większość z osób zwierzęcych pokazanych w filmie została zabrana przez weterynarki, w koszykach, na noszach, otulone kocykami, otoczone miłością bliskich. Jedyny z kotów, którego przejście przedstawiono w filmie, został pochowany w ogródku. Pożegnania zajmują tyle, ile potrzeba. Głaskanie sierści, całowanie, zapewnianie podopiecznych, że zrobiło się wszystko, że niebawem się spotkają – to wszystko porusza. Trudno nie mieć łez w oczach, jeśli kiedykolwiek żegnało się z osobą zwierzęcą. Opiekunowie i opiekunki otrzymują również wsparcie, Donna opowiada o jednym z przypadków, kiedy utrzymywała kontakt z kocią opiekunką przez kolejne trzy miesiące, bo jej kot był dla niej oparciem przez większość jej traumatycznych doświadczeń życia, a ludzie potrzebują wsparcia.

Film Rossa Taylora i Luka Rafferty’ego pokazuje świat zaopiekowany przez kobiety, założycielki firm świadczących usługi dla osób zwierzęcych w cierpieniu i ich ludzkich opiekunek i opiekunów. Świat, w którym narracja o miłości, poczuciu misji i potrzebie mówienia o tego typu stratach, stratach, które są nieuprawomocnione (disenfranchised loss/ grief) jest czymś istotnym.

Eutanazja to dla bohaterek filmu nie tyle ulga w cierpieniu, co ratunek przed pojawieniem się cierpienia. Przechodzenie przez Tęczowy Most, anielskie psy i koty – to słowa, których używamy w związku z naszymi podopiecznymi, kiedy odchodzą. Po tym filmie zazdroszczę osobom, które doświadczyły tych rodzinnych pożegnań i domowych eutanazji. Mam też nadzieję, że film stanie się inspiracją dla innych i już niebawem w Polsce takie usługi staną się normalną praktyką.

Zdjęcia umieszczone za zgodą Rossa Taylora.

The Hardest Day
USA 2019, 53 min
reż. Ross Taylor, Luke Rafferty
thehardestdayfilm.com

  W Instytucie Dobrej Śmierci chcemy tworzyć nową jakość opieki nad tymi, którzy odchodzą i wsparcia dla tych, którzy zostają. Jeżeli nasza filozofia przemawia do Ciebie, możesz wesprzeć nas i nasze projekty - będzie nam bardzo miło!