Rozmowa z Ganeshem z Indii
Kasia – Opowiedz mi o rytuałach i tradycjach kultywowanych w Indiach, czy w twoim regionie, wokół śmierci i umierania? Kiedy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, powiedziałeś, że uroczystość pogrzebowa trwa kilka dobrych dni.
Ganesh – Tak, trwa ona jedenaście, trzynaście lub piętnaście dni w zależności od tego, kto zmarł. W Europie odbywają się czuwania, prawda? W Indiach też mamy coś podobnego. Goście przychodzą, aby okazać szacunek osobie, która zmarła. Wcześniej ciało jest myte i owijane w białą tkaninę. Trzyma się je w otwartej trumnie, ale tylko twarz pozostaje odkryta, aby każdy mógł ją zobaczyć po raz ostatni. Większość Hindusów pali ciało, ponieważ wierzymy, że kremując je, wyzwalamy duszę. Jeśli byśmy tego nie zrobili, dusza nadal byłaby przywiązany do ciała. Jedenastego dnia odbywa się uroczystość, podczas której rodzina zbiera się razem na posiłek. Organizujemy też małe spotkanie modlitewne zwaną pują.
Kasia – Jeśli dobrze pamiętam, w twoim regionie tradycja mówi, że najmłodszy syn jest odpowiedzialny za przygotowanie pogrzebu swojej matki.
Ganesh – Tak. Najmłodszy syn bierze udział w pewnych rytuałach, ale nie przygotowuje pogrzebu. Jego zadaniem jest obejście ciała matki niosąc wiadro z wodą, z którego od czasu do czasu czerpie wodę by spryskać ciało. Ja akurat jestem najmłodszym synem w rodzinie i byłem za to odpowiedzialny gdy umarła moja mama. Dlatego znam tę tradycję. Musiałem też ogolić włosy. Ale szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego tak się robi. Tak naprawdę nigdy się tego nie dowiedziałem, bo kiedy pytałem starszych członków mojej rodziny o to, podawali mi za dużo teorii za tym stojących.
Kasia – Jak się czułeś podczas tego rytuału?
Ganesh – Jak się czułem? Trudno powiedzieć. Oczywiście, gdybym mógł wybrać, nie chciałbym się w to angażować. Gdy powiedziano mi, że to moja powinność, poczułem się dziwnie. Nie pamiętam, o czym wtedy myślałem, bo tak naprawdę to był ostatni raz, kiedy widziałem moją mamę przed kremacją. Z drugiej strony uważam, że w pewnym stopniu byłem szczęśliwy, że mogłem coś dla niej zrobić, aby oddać jej szacunek.
Kasia – A czy uważasz, że twoje pochodzenie kulturowe i religia ukształtowały sposób, w jaki przeżyłeś jej śmierć?
Ganesh – Nie jestem pewien co do religii. Nigdy nie byłem bardzo religijny, chociaż wierzę, że musi być coś pozaziemskiego. Ale mój ideologiczny umysł nie zgadza się z czczeniem kogoś lub czegoś. Jeśli chodzi o kulturę, wierzę, że zdecydowanie odgrywa ona dużą rolę w kształtowaniu przekonań i tego, kim jesteś jako osoba. To właśnie różni nas od wszystkich innych, prawda?
Kasia – Jak więc wyjaśniłabyś, jak twoja kultura ukształtowała sposób, w jaki doświadczyłeś żałoby?
Ganesh – Nie sądzę, żeby kultura miała coś wspólnego z tym, jak przeżyłem żałobę. Żałoba to w końcu emocje. Nie mogę więc powiedzieć, że moja kultura definiuje moje emocje wobec czyjejś śmierci, mojego szczęścia czy czegokolwiek innego. Może kultura po prostu określa, jak przebiega cały proces żałoby? Poza tym nie sądzę, że ma ona jakąkolwiek kontrolę nad moimi emocjami czy ich ekspresją.
Kasia – W świecie zachodnim mężczyźni, kiedy doświadczają kryzysu lub czegoś trudnego, jak śmierć kogoś, kogo kochali, nie mówią o swoich emocjach i trudnościach, z którymi się borykają. Czy tak samo jest w Indiach? Czy mężczyźnie wolno okazywać swoje emocje i rozmawiać o nich?
Ganesh – Wydaję mi się, że na całym świecie jest podobnie i nie ma to nic wspólnego z religią czy miejscem pochodzenia. Kiedy mężczyźni wyrażają swoje uczucia, ludzie postrzegają to jako oznakę słabości. Nie wierzę w to. Moim zdaniem im silniejszy jesteś, tym lepiej potrafisz wyrażać swoje emocje. Myślę też, że każdy może Ci współczuć, ale nie każdy potrafi okazać empatię. Czuję, że empatia, tak jak i wyrażanie emocji, przychodzi z siłą.
Kasia – Czy było coś, co sprawiało, że czułeś się lepiej po śmierci mamy?
Ganesh – Widziałem jak moja mama cierpi przez sześć czy siedem miesięcy. Nie mogła jeść ani pić wody. Patrzenie na jej cierpienie przez ten czas było bardziej bolesne niż moment, w którym odeszła. Oczywiście myśl: „tracę mamę” przerażała mnie, ale gdy umarła poczułem ulgę, że już nie cierpi.
Kasia – Rozumiem, że, do pewnego stopnia oczywiście, trudniej było patrzeć na to co zrobiła z nią choroba niż mierzyć się z jej śmiercią.
Ganesh – Na pewno. Przez trzy czy cztery miesiące wierzyliśmy czasami, że może jeszcze wyzdrowieć. Ona również wierzyła, że wyzdrowieje, ponieważ było kilka znaków, które dawały jej nadzieję. Ale potem, gdy przeszła operację, lekarz poinformował nas, że jej nowotwór rozprzestrzenił się wszędzie i nic nie można już zrobić. To było jeszcze bardziej bolesne, bo nie mogliśmy jej powiedzieć… Ja nie mogłem… Myślę, że to był jedyny okres, w którym nie wyrażałem swoich emocji, bo wszyscy w domu, moja babcia czy siostra mojej mamy, płakali i załamywali się. Gdyby zobaczyli, że ja też płaczę, zmiażdżyłoby to ich jeszcze bardziej. Płakałem kiedy byłem sam, ale przed nimi starałem się powstrzymać swoje emocje, jak tylko mogłem.
Kasia – A czy ludzie w Indiach otwarcie mówią o śmierci i umieraniu? Czy to jest temat tabu? Moim zdaniem w Europie nadal udajemy, że jesteśmy nieśmiertelni.
Ganesh – Nie powiedziałbym, że to temat tabu. Niedawno rozmawiałem z kimś o idealnej śmierci – takiej, która przychodzi we śnie, a ty nie czujesz bólu. Więc o tym rozmawiamy. Indie są oczywiście dużo bardziej duchowe. Wiele osób jednak mówi, że lepiej nie mówić o własnej śmierci, bo może to przynieść pecha lub zły omen.
Kasia – W Polsce i wielu innych krajach na świecie 1 listopada obchodzony jest dzień Wszystkich Świętych, podczas którego rodziny odwiedzają groby swoich bliskich. Czy macie coś podobnego w Indiach?
Ganesh – Nie, nie odwiedzamy grobów naszych bliskich, bo nie mają one dla nas większego znaczenia. To dlatego, że spalamy ciało, aby uwolnić duszę, a potem rozsypujemy prochy. Po kremacji mojej mamy pojechaliśmy do miejsca zwanego Rameshwaram aby rozsypać jej prochy. To tutaj Zatoka Bengalska spotyka się z Oceanem Indyjskim. Ale wiele osób rozsypuje je w rzece.
.Kasia – A co zmieniło się dla ciebie po śmierci mamy?
Ganesh – Zmieniły się moje relacje z niektórymi członkami mojej rodziny. Szczególnie z moją babcią, mamą mojej mamy, która przejęła rolę mojej opiekunki. Myślę też, że mój iloraz emocjonalny wzrósł. Inaczej teraz pojmuję zagadnienia takie jak szczęście czy smutek. Nauczyłem się też wiele o empatii, co mnie bardzo ukształtowało.
Kasia – Niedawno przeczytałam zdanie, które skłoniło mnie do refleksji: „Każdy ma dwa życia, ale to drugie zaczyna się wtedy, gdy zdasz sobie sprawę, że jesteś śmiertelny”.
Ganesh – Myślę, że wszyscy jesteśmy tutaj, aby się coś dobrego po sobie zostawić. Wierzę, że naszym jedynym celem na tej planecie jest pozostawienie pozytywnego wpływu na naszych przyjaciołach i rodzinie.
Kasia – Zdałeś sobie z tego sprawę przed czy po śmierci twojej mamy?
Ganesh – Myślę, że po.
Kasia – Wyobrażam sobie, że wiele osób po jej śmierci próbowało cię wesprzeć. A czy było coś, co wprawiało cię w złość, zakłopotanie lub rozczarowanie?
Ganesh – Oczywiście były rzeczy, które mnie irytowały, na przykład ludzie, którzy mówili, że mogę do nich zadzwonić, kiedy tylko czegoś będę potrzebować i którzy zniknęli po wypowiedzeniu tych słów. Pamiętam też, że nie podobało mi się, gdy ludzie mówili w bardzo negatywny sposób o śmierci, ale nie pamiętam dokładnie całego kontekstu.
Przypomniało mi się właśnie, że kilka tygodni po śmierci mojej mamy zorganizowaliśmy wieczór, podczas którego zebrała się cała moja rodzina i przyjaciele. Pokazywaliśmy sobie zdjęcia z całego jej życia i wszyscy, którzy przyjechali, opowiadali o wspólnie spędzonych z nią chwilach i o tym, jak wpłynęła ona na ich życie. To było dla mnie bardzo poruszające. Nie odezwałem się tego dnia, ponieważ było to dla mnie zbyt emocjonalne. Nie wiedziałem, jak wyrazić to, co czuję, ponieważ wszystko to było dla mnie zupełnie nowe. Z biegiem czasu zrozumiałem, co powinienem robić, a czego nie, aby czuć się lepiej. Teraz wiem, że rozmowa o tym co przeżyłem zawsze pomaga.
Kasia – Czy ty i twoja rodzina zrobiliście coś jeszcze dla upamiętnienia twojej mamy?
Ganesh – Nie. Ale miałem bardzo bliskiego przyjaciela, który zmarł w wypadku w bardzo młodym wieku. Miał 21 lat. On także miał bardzo pozytywny wpływ na moje życie. Każdego roku, w jego urodziny, ja i moi przyjaciele odwiedzamy jego rodziców i zabieramy ich na obiad lub ciasto. Chcemy im przez to pokazać jak wiele dla nas znaczył. Przecież gdyby jeszcze żył, to właśnie jego byśmy zabierali na miasto.
Z angielskiego przetłumaczyła: Kasia Borowczak
Tekst pierwotnie ukazał się na stronie: https://pl.project-conversation.com/