Z roku na rok na świecie żyje coraz więcej ludzi, a co za tym idzie coraz więcej ludzi umiera. Tradycyjne stare cmentarze, w granicach miast już dawno przestały spełniać swoja pierwotną rolę. Dziś coraz częściej stają się atrakcją turystyczną czy pomnikiem architektury, tak jak warszawskie Powązki, paryskie Père Lachaise, czy Wesoły Cmentarz w Sapanie w Rumuni. Wielkie nekropolie budowane na obrzeżach miast też nie są rozwiązaniem problemu rosnącej liczby ludności. Pomimo, iż idea cmentarzy-parków od XIX wieku stawia główny nurt zagospodarowania przestrzeni funeralnej to jednak ceny gruntów, zanieczyszczenia wynikające z bliskości cmentarzy oraz nieustająco za mała przestrzeń takich obiektów, zmuszają ludzi do poszukiwania nowych rozwiązań.
Czy wiesz, że…
Stały przyrost ludności powoduje, że nie tylko zużywamy więcej surowców, ale również eksploatujemy, produkujemy i konsumujemy, stale podnosząc poziom wykorzystania naszej planety. Jesteśmy uczeni, jak segregować śmieci i oszczędzać energię, nie zawsze jednak zdajemy sobie sprawę, jak skomplikowanym procesem jest rozkład ludzkiego ciała odzianego w poliestrowy garnitur w lakierowanej trumnie wyłożonej pianką tapicerską, i to niezależnie od wybranej formy pochówku. Inhumacja powoduje, że trumna razem z zawartością rozkłada się przez lata w ziemi oddając do gruntu ogromną ilość szkodliwych substancji. Teoretycznie bardziej ekologiczna kremacja przy założeniu użycia tej samej trumny z tą samą zawartością przyczynia się do wytworzonych gazów cieplarniach i metali ciężkich idących do atmosfery razem z dymem powstałym ze spalania drewna nasączonego lakierami, wykończonego tapicerką, z ciałem ubranym w poliestrowy garnitur i umalowanym fluidem.
Prostota i naturalne surowce
Jest kilka poziomów, na których można ograniczyć wpływ rozrostu cmentarzy na środowisko. Począwszy od bardzo prostych decyzji: można zrezygnować z trumny wykonanej ze szlachetnego wolno rosnącego drzewa wykończonej żelaznymi okuciami na rzecz prostej trumny wyplecionej z wikliny, bambusa lub szybko rosnącej sosny. Statystyki pokazują, że rocznie w Polsce umiera ponad 400 tysięcy ludzi, a na wykonanie jednej trumny potrzebne jest 0,2 metra sześciennego drewna, co daje ponad 200 tysięcy średniej wielkości drzew rocznie.
Podobnie jest z metalem, którego głównym konsumentem na rynku funeralnym są Amerykanie. W USA metalowe trumny pochłaniają rocznie 90 tysięcy ton stali. Nie wspominając o farbach i lakierach, których niejednokrotnie na jedna trumnę zużywa się około 4 litrów. Wszystkie te elementy, wykorzystane przez kilka godzin ceremonii pochówku, lądują następnie w ziemi, uwalniając bardzo wolno do gleby wszystkie swoje składniki. Jeżeli więc tradycyjna trumna jest elementem koniecznym, to tektura wydaje się jej najlepszym przyjacielem.
Zagrożenie stanowi również balsamowanie ciał, nieustająco popularne w USA. W ciągu roku, wraz z ciałami zmarłych, do gleby trafia tam ponad trzy miliony litrów fluidu balsamicznego, czyli mieszanki m.in. formaldehydu, metanolu i etanolu.
Kremacja jest bardziej eko?
Jak dotąd nikt nie porównał śladu węglowego pozostawionego przez tradycyjny pochówek i kremację, jednak dla wielu ta druga opcja wydaje się zdecydowanie bardziej przyjazna środowisku. Niestety, nie jest to zgodne z prawdą. Piec rozgrzewa się do 850-1100 stopni Celsjusza, po czym zużywa około 11 metrów sześciennych gazu ziemnego lub 8 kilogramów oleju opałowego, co łączy się z zanieczyszczeniem środowiska m.in. dioksynami, dwutlenkiem siarki, dwutlenkiem węgla i tlenkami azotu.
Oddawanie w powietrze dużych pokładów energii powstałej w wyniku kremacji zostało dostrzeżone przez takie kraje jak Dania czy w Wielka Brytania, gdzie powszechna jest współpraca krematoriów z firmami dostarczającymi energię. Pozwala to na zaoszczędzenie przez krematoria hektolitrów wody potrzebnych do schłodzenia pieców, a lokalna społeczność może skorzystać z tańszej energii. W 2006 roku w Danii zebrała się Rada Etyki, aby wspólnie z naukowcami, duchownymi i dziennikami, stwierdzić, że wykorzystywanie ciepła będącego produktem ubocznym przy kremacji zwłok nie stwarza możliwości do niegodnego traktowania ciała ludzkiego. Wykorzystywane ciepło pochodzi głównie ze spalania paliwa, a nie zwłok, a po drugie, jak stwierdzili przedstawiciele Kościoła luterańskiego, „jako chrześcijanie powinniśmy troszczyć się o to, co stworzył Bóg, a więc też o środowisko naturalne”. Myślę, że w Polsce wciąż nie jesteśmy gotowi na takie rozwiązanie, zbyt silne są w naszej kulturze tragiczne skojarzenia z krematoriami obozów koncentracyjnych z czasów II Wojny Światowej.
Jak to wygląda w innych krajach?
Coraz częściej zarządcy i właściciele tak zwanych ekologicznych cmentarzy zezwalają na pochówek wyłącznie w trumnach tekturowych bądź w całunie, z pominięciem wszystkich zabiegów upiększających. Cmentarze tego typu z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością. W Stanach Zjednoczonych działa kilkanaście takich placówek, a w Wielkiej Brytanii jest ich ponad 200. Nagrobki na zielonych cmentarzach ograniczone są również do minimum, co bardzo często sprowadza się do posadzenia drzewa lub rabaty.
W Korei Południowej prochy zmarłych zamienia się w koraliki trzymane w specjalnych flakonach. Korale powstaję poprzez poddanie prochów obróbce termicznej. Zwyczaj ten pojawił się w momencie, gdy kraj zaczął się borykać z brakiem miejsca do tworzenia nowych nekropolii, a rząd postanowił promować kremację jako preferowaną formę pochówku.
Izrael jest stosunkowo małym państwem, borykającym się z problemem braku miejsca, jednak według ortodoksyjnego judaizmu ciało nie może być zabalsamowane lub spalone, a po śmierci każdy powinien mieć swoje miejsce na cmentarzu. Izraelski projektant Lior Rokah-Kor zaproponował więc wielopoziomowe mogiły zbiorowe. Każdą z pochowanych osób symbolizuje warstwa corianu na pomniku. Im więcej osób, tym więcej warstw. Wszystko zwieńczone taflą szkła odbijającą niebo i nawiązującą tym samym do kręgu życia.
Nowe technologie
Na świecie, w związku ze stałym wzrostem liczby ludności, nieustająco prowadzone są poszukiwania rozwiązań w zakresie formy i „technologii” pochówku. Najbardziej obiecującą metodą wydaje się projekt promesji (biokremacji) szwedzkiej biolożki Susanne Wiigh-Mäsak. Zaprojektowała ona ekologiczną formę krematorium zwaną promatorium. Proces, któremu poddawane są zwłoki przypomina liofilizację i jest bardzo zbliżony do naturalnego rozkładu ludzkiego ciała. Zwłoki zanurza się w ciekłym azocie (minus 196 stopni Celsjusza), a potem za pomocą wibracji zamienia w pył. Powstałe w ten sposób 20-30 kilogramów szczątków, poddaje się procesowi osuszenia oraz dezynfekcji w komorze próżniowej, gdzie oczyszczane są z tego, co w ludzkim ciele szkodliwe dla środowiska, m.in. implantów oraz plomb zawierających rtęć. Produkt końcowy to neutralny dla środowiska proszek, który można pochować w płytkim grobie np. w trumnie ze skrobi – z pomocą bakterii rozłoży się ona w ciągu roku.
Kolejna przyszłościowa koncepcja to „redukcja wody w ciele zmarłego” opracowana przez amerykańska firmę pogrzebową. W specjalnym warniku do tkanek w ciągu kilku godzin ciało redukowane jest do dwóch-trzech procent jego początkowej wagi. Proces ten opiera się na rozbiciu wiązań chemicznych w większych cząstkach, w praktyce: rozpuszczeniu ciała. Metodę tę można porównać do kremacji z użyciem wody pod ciśnieniem – z założeniem, że nie używamy czystej wody tylko mieszanki z ługiem, który rozpuszcza białka i tłuszcze, z których zbudowane są organizmy żywe. Jak podkreślają twórcy tej metody, jest ona 10 razy tańsza od tradycyjnej kremacji, ponieważ nie wymaga użycia gazu ziemnego czy oleju opałowego.
Zachęcamy do śledzenia trendów, przyszłość branży funeralnej rysuje się niezwykle interesująco.
Przypisy:
1. Michael Kerrigan, Historia śmierci, wyd. Bellona 2009 s.215
2. Milena Rachid Chehab, Sekretne życie ekonieboszczyków
3. Jacek Pawlicki, Krematoria ogrzeją domy w Danii
4 Jan Stadowski w rozmowie z Susanne Wiigh-Mäsak, W kompost się obrócisz: ekologiczny pogrzeb, Focus, nr 11/2011