Łucja Lange, socjolożka z naszego kolektywu, zajmuje się badaniami związanymi z tematem śmierci i jest niewyczerpanym źródłem niezwykłej wiedzy. Dla naszego bloga pisze cyklicznie o różnorodności praktyk kulturowych związanych z pochówkami na całym świecie. Dzisiaj przybliży nam kulturę podniebnych pochówków w Azji. Zapraszamy do poszerzenia horyzontu!
Kilka miesięcy temu pisałam o pomyśle amerykańskiej tanatopraktyczki, autorki i edukatorki na temat śmierci Caitlyn Doughty, która na wykładzie TED stwierdziła, że chciałaby po śmierci zostać zjedzoną przez zwierzęta. Tym razem opowiem o czymś innym związanym z bardzo konkretnymi istotami – sępami. Wędrujemy dziś na Wschód – do Tybetu, Mongolii, Indii – bo to właśnie tam odbywały (i odbywają) się podniebne pochówki (sky burials), w których głównymi aktorami są sępy (a czasami inne ptaki padlinożerne). Autorzy różnych publikacji zachodzą w głowę, w jakim stopniu podniebne pochówki zaspokajają potrzeby żywieniowe sępów płowych, występujących na tybetańskim płaskowyżu – z ich kalkulacji wynika, że jest to zaledwie 2 do 20 % (por.: Lu i in. 2009; MaMing 2016), nie ma więc mowy o monotonnej diecie i zagrażaniu populacji sępów. Być może nawet jest to sposób na zachowanie ich zagrożonych wyginięciem populacji (por.: Gross 2005).
W zależności od kultury występowały różne sposoby „ucztowania” ludzkiego ciała – angażujące mniej lub bardziej ludzi, którzy do tej uczty doprowadzali. Doughty (2017: 187) uważa, że jest to – ze wszystkich znanych jej sposobów pochówku angażujących zwierzęta – jeden z najbezpieczniejszych, najczystszych i najbardziej ludzkich sposobów „pozbywania się” martwego ciała. Opisuje ona szczegółowo przebieg takiego pochówku – przyznając jednocześnie, że nie zazdrości pracy osobom, które pełnią funkcję rogyapy. Osoba taka ma za zadanie naciąć ciało i rozłupać kości. Przy czym zachowuje „lepsze” kawałki na później – chodzi bowiem o to, by sępy skonsumowały całe ciało, dlatego w pierwszej kolejności dostają, to, co mogłyby zostawić, a dopiero na koniec zyskują dostęp do części „lepszych”.
Nie zawsze jednak procedura jest taka „brutalna”. Na terenach Mongolii, Gruzji, Abchazji praktyka ta zakładała pozostawianie ludzkich zwłok na stepie. Czyli żadna ingerencja ze strony uczestników pogrzebu nie jest wymagana. Z początkiem XX wieku pojawiły się wraz z nową polityką nakazy grzebania zmarłych, co jednocześnie wiązało się z zakazaniem pochówków z wykorzystaniem sępów.
W Indiach i Persji budowane są podesty, tak zwane „wieże milczenia”, na których wystawia się na ptasi żer ciała zmarłych. Chodzi tutaj bardziej o to, że trup jest traktowany jako nieczysty – nie powinien więc skażać ziemi, wody ani ognia – stąd drewniane platformy umieszczające ciało nad ziemią. Podobne praktyki były obecne u rdzennych ludów Ameryki (Sorensen 2021). W Indiach można nadal spotkać takie formy pochówków np. wśród wyznawców zaratusztrianizmu, głównie Parsów.
Tybetańska praktyka w tym kontekście może wydawać się dość brutalna, ale nadal przyciąga ona uwagę – badaczek i badaczy, mediów oraz turystek i turystów. Stanowi przy tym dość niezwykły przykład mrocznego turyzmu (dark tourism) – wspomina o tym tak Doughty (2017: 189) jak i inne źródła – chociażby National Geographic (2016), Aeon Video (2019), Tibet Travel (2020). Problemem jest nie tylko to, że zbyt liczne grupy „podglądaczy” mogą odstraszać sępy, ale również zakłócają przebieg ceremonii i jej odświętny charakter.
Symboliczne powiązanie sępów z istotami wyższymi
Istnieje wiele źródeł wyjaśniających wszelkie praktyki pogrzebowe polegające na wystawianiu ciała na żer – od praktycznych, jak brak możliwości pochówków ziemnych w związku z ukształtowaniem terenu i jego geomorfologiczną budową, do symbolicznych, jak powiązanie sępów z istotami wyższymi, które należy przekupić darami, by zapewnić doczesne dobre życie, albo przeniesienie w zaświaty (por.: Martin 1996; Shank 2019). Dla mnie najciekawsze są oczywiście metaforyczne ujęcia rytuałów, bo wskazują na pracę koncepcyjną, którą wykonują poszczególne grupy ludzkie, nadając znaczenie swoim działaniom i oswajając trudne wydarzenia.
Karl Steel (2019) twierdzi, że jedne z najstarszych ilustracji przedstawiających prawdopodobnie pochówki podniebne znajdują się na obelisku w Göbekli Tepe oraz malowidłach w Çatal Höyü (obecna Turcja). Przy czym w obu przypadkach przedstawione są bezgłowe zwłoki, nad którymi krążą sępy – co nie jest jednoznaczne z podniebnym pochówkiem, który uważany jest za honorowy sposób pozbywania się ciała. Istnieje możliwość, że w ten sposób prezentowano śmierć wrogów.
Ważność takiego obrządku uwidoczniona jest w wytycznych odnośnie do tego, kto nie może być w ten sposób „zdeponowany do wieczności”. Osoby chore na widoczne choroby – jak ospa, odra czy trąd – nie mogą być pożywką dla sępów ani nie wolno ich kremować (Ramble 2008: 164-165). Interesujące w kontekście obecnych obostrzeń sanitarnych jest to, że ten typ pochówków nie został zabroniony – ponieważ nie jest związany z tłumnymi pożegnaniami (por.: Estrin, Frayer, Arraf 2020).
Definicja “godności” zależy od kontekstu kulturowego
Przykład podniebnych pochówków ilustruje, jak rożne koncepcje „godności” istnieją na świecie, i że kategoria „normalnego” pochówku zawsze jest konstrukcją społeczną zależną od kręgu kulturowego i epoki historycznej. Nie zapominajmy też o znaczeniu rozporządzeń prawnych, które w każdym państwie oznaczają zakres dozwolonych praktyk funeralnych. W Polsce obowiązuje ustawa o cmentarzach z 1959 roku, która dopuszcza pochówek zarówno trumny czy urny wyłącznie na terenie cmentarzy zakładanych przez gminy i związki wyznaniowe.
Perspektywa dopuszczenia pochówków podniebnych wydaje się zbyt odległa, ale może jednak nadszedł czas na reformę? Może Polki i Polacy chcieliby mieć możliwość trzymania urny w domu, rozsypywania prochów w naturze albo stworzenia z nich diamentów? O tych i innych praktykach tradycyjnych i współczesnych będę pisała już niebawem.