Rozmyślając o śmierci tracimy wolność czasu. Rzecz o książce Genki Kawamury „A gdyby tak ze świata zniknęły koty?”
Gdyby moje życie było filmem… Chciałbym, żeby po seansie zostawał w sercach widzów napisze bohater książki Genki Kawamury „A gdyby tak ze świata zniknęły koty?” I to filmy będą jedną z tych rzeczy, którymi chory na guza mózgu trzydziestolatek będzie próbował dokupić sobie życia. Ale od początku….
Kiedy trzydziestoletni listonosz słyszy u lekarza wyrok, jakim jest choroba, z którą pozostaną jemu być może najwyżej tygodnie życia załamuje się. Nic dziwnego, ale przedziwnym jest już to, że właśnie wtedy, gdy tak bardzo pragnie jeszcze żyć trafia do niego nikt inny, tylko diabeł z propozycją przedłużenia życia. Jednak, jak to z faustowskim paktem bywa nic nie jest za darmo. W zamian za każdy kolejny dzień życia musi zdecydować o zlikwidowaniu jednej rzeczy wskazanej przez diabła.
Aloha, jak w myślach nazywa diabła bohater Kawamury jest niejako odzwierciedleniem jego pragnień. Listonosz z czarno-białymi skrupulatnie ułożonymi w szafie ubraniami, diabeł kolorowy barwny, aż bolą oczy. I propozycja tego ostatniego jako symbol życia, które listonosz chciałby wieść, ale nie miał odwagi, pozostając z poczuciem, że je zmarnował. Diabeł składa oferty niespodziewane i absurdalnie głupie napisze listonosz, sam określając go swoim wewnętrznym głosem. Głosem pragnień, niezrealizowanych marzeń i utraconych możliwości. Żalem, który wzbudziło w nim stanięcie oko w oko ze śmiercią.
Nazwie diabła też drugim ja, upatrując w nim bliźniaczego ducha, doppelgangera. To drugie ja, które pojawia się, kiedy człowiek umiera zanotuje, jednak nie przeszkodzi to jemu przystać na propozycję z piekła rodem. Ze zmieszaniem przyjmuje do wiadomości zniknięcie telefonów, które idą na pierwszy ogień diabelskich sztuczek. Jednocześnie zaczyna czuć niejaką satysfakcję, że umożliwił ludzkości radość z otaczającego życia, które dotychczas ta marnotrawiła na wpatrywanie się w ekrany – diabelskiego bądź, co bądź – wynalazku, jakim są telefony. I choć i jemu samemu doskwiera czasem brak łączności, to radość z kolejnego dnia życia nie powstrzymuje go od kolejnego kroku w ten diabelski układ.
A następne są zegary, po zniknięciu których przychodzi radość z nieświadomości umykającego czasu. Ale niestety też i smutki, choćby dlatego, że ojciec bohatera Kawamury jest zegarmistrzem, co oznacza, że w obliczu zniknięcia zegarów straci pracę. To wspomnienie rodzi refleksję nad sensem zawartej z diabłem umowy, tym bardziej, że zniknięciu mają ulec też filmy darzone przez listonosza szczególnym uwielbieniem.
Refleksję tym silniejszą, im bliższa jest sercu listonosza rzecz poddana przez diabła dematerializacji. Każda z nich – niezależnie czy dotyczy telefonów, czekolady (też pada taka propozycja, jednak tu i diabeł poddaje się niewolniczej sile słodkości, której nie chce siebie samego pozbawiać) czy zegarów zastanawia jak zmieni się życie. Paradoksalnie to, które za kolejne zniknięcie kupuje sobie bohater książki. I jaki będzie to miało wpływ na życie innych ludzi, którym być może rzeczy, dla listonosza będące błahostkami bywają niezbędne.
Mógł zrobić inaczej, mógł odebrać światu najpierw wszystko to, co uzna za niepotrzebne, mogąc w ten sposób żyć – jak sam obliczył – jeszcze czterdzieści lat, a jednak wspomnienia zrodziły wątpliwości. Zegary to samotny ojciec, z którym od lat nie ma kontaktu, ale i radosne dzieciństwo. Telefony z zapomnianymi przyjaciółmi, z którymi z własnej winy tak dawno nie rozmawiał i wreszcie filmy przywołujące wspólne chwile z pierwszą miłością. Szybko wraca jemu trzeźwość umysłu, a początkowe poczucie, że swoim paktem z diabłem wyświadcza przysługę ludzkości zamienia się w poczucie winy, że tej samej ludzkości zabiera możliwość korzystania z tego, co być może bardzo lubi i potrzebuje.
Nie będzie zaskoczeniem dla czytelnika, bo przecież już sam tytuł książki to sugeruje, że wśród propozycji diabła pojawiają się też koty. Te same koty, które budowały wspomnienia jej bohatera, a teraz pomagają jemu je odtwarzać. Cztery lata z Kapustkiem, wcześniej kilka lat z Sałatkiem, a wszystkie one powiązane z matką, której w życiu bohatera już zabrakło. Zatem to koty stanowią dla niego niejako połączenie z przeszłością, most do wspomnień. W tej propozycji to kot staje się symbolem życia, w oczach odchodzącego listonosza już utraconego. Życia, którego ten trzyma się kurczowo, zdolny nawet do paktu z diabłem, aby je zatrzymać. Stając przed wyborem on albo kot zauważa celowość relacji łączącej go z czworonożnym przyjacielem. Nie chodziło o to, że nie chciałem umrzeć. Ja zwyczajnie nie potrafiłem opanować strachu przed śmiercią zapisze bohater Genki Kawamury. I ten strach nie pozwoli jemu cieszyć się życiem dotychczas przeżytym, i tym darowanym w obliczu śmierci.
Książkę, która jest listem do czytelnika otwierają słowa Oto moja pierwsza i zarazem ostatnia wiadomość do ciebie, tym samym wnosząc w nią ton pożegnalny, czy też ostrzegający przed tym, jak duży wpływ na życie innych mają nasze wybory.
Poszczególne decyzje o kolejnych zniknięciach dla listonosza były podróżą w przeszłość, jaka rodziła wspomnienia, stając się jednocześnie pretekstem do spotkań z dawno niewidzianymi osobami. Jakby każda rzecz wiązała go z kimś innym, a w obliczu zniknięcia rodziła możliwość powrotu i naprawienia tego, co po drodze zostało zepsute. Jednocześnie pokazując, że popsucie często jest tylko wytworem naszej wyobraźni, a każda relacja składową życia, którego sensu nie powinniśmy szukać w oczach innych, ale we własnych wspomnieniach.
Zdarza się nam wyobrażać sobie, że po naszej śmierci świat będzie inny. Być może nawet, że przestanie istnieć. Tak, jak myślał bohater Kawamury zadając pytanie czy to sobie, czy czytelnikowi Jak zmieniłby się nasz świat? Jak zmieniłoby się moje życie? Gdybym ze świata zniknął ja? Tymczasem tak nie jest, bo z nami, czy bez nas świat trwa dalej. Owszem, tym którzy dotychczas byli przy nas pozostanie tylko pustka i wspomnienia, ale to te ostatnie mają terapeutyczną moc, o której nie należy zapominać, nawet w obliczu możliwości kupczenia życiem.
Genki Kawamura: „A gdyby tak ze świata zniknęły koty?”
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków, 2021