O spotkaniach Death Cafe opowiada Tomek Siuda – fotograf i arteterapeuta.
Zapraszać wszystkich chętnych na kawę i ciastko to nawet zrozumiałe, ale skąd pomysł żeby przy tym rozmawiać o śmierci?
Pomysł Death Cafe, spotkań w trakcie których rozmawiamy o śmierci funkcjonuje już od wielu lat na całym świecie. Takich spotkań odbyły się już tysiące. Od kilku lat odbywają się również w Polsce. Podczas pandemii były tylko w formie on line, na szczęście można już spotykać się realu. Wielokrotnie uczestniczyłem w takich spotkaniach on line, miałem też przyjemność współorganizować je na żywo w Poznaniu. Idea okazuje się bardzo nośna tzn. wszędzie tam gdzie jest grupa osób poszukująca bezpiecznej i otwartej przestrzeni do dyskusji i trafi na osobę która taką przestrzeń che zorganizować i zadbać o rozmówców, tam pojawia się Death Cafe i idea znajduje ucieleśnienie. Więcej o samej idei mona znaleźć na stronie www.deathcafe.com
Jak to wygląda? Pije się kawę i… ?
… i je się ciastka 😉 Death Cafe często mają miejsce w kawiarniach lub innych przytulnych przestrzeniach. Chodzi o to żeby każdy z uczestników mógł w sposób bezpieczny, otwarty i szczery, bez narażenia na krytykę czy ocenę podzielić się swoim doświadczeniam, intuicją, emocjami i przemyśleniami związanymi ze śmiercią, umieraniami, żałobą, stratą. Nie jest to zbyt sformalizowane spotkanie, nie jest to wykład czy prelekcja to przestrzeń spotkania dla osób, które tego potrzebują.
Kto tego potrzebuje, dla kogo to jest?
Dla osób, które jednak mają w sobie nieco odwagi dotykania tematów trudniejszych niż prognoza pogody. Z mojego doświadczenia wychodzi, że często są to osoby, które od lat nosiły w sobie silną potrzebę mówienia, ale nie znajdowały w swoim otoczeniu rezonansu. Bywa, że na spotkanie przyjeżdzają z innych miast po to tylko żeby powiedzieć to co od wielu lat noszą w sobie jako niewypowiedziane. Dzielą się historiami, doświadczeniem utraty, wyobrażeniami… Dla wielu jednak zaskakujące jest to, że spotkania i rozmowy są pełne życia, podnoszące na duchu. Nie jest to zjazd czarnowidzów pod ciemną gwiazdą pesymizmu.
Czyli spotkanie jest dla każdego?
Tak, ale… Dla każdego kto czuje, że tak, że chce, że potrzebuje. Dla każdego z otwartym umysłem i umiejętnością słuchania. Nie zaleca się jednak tego typu spotkań dla osób, które są w głębokiej żałobie, tuż po stracie osoby bliskiej. To nie jest grupa terapeutyczna. Nie jest też to przestrzeń na forsowanie swojego światopoglądu czy przekonań religijnych. Swoje funkcje, zawody czy pozycje społeczną zostawiamy za drzwiami. Spotykamy się po prostu jako ludzie doświadczający swojej kondycji ze swoimi nadziejami, lękami i obawami.
Co to takiego Instytut Dobrej Śmierci?
Tak, właściwie to nie podjąłbym się organizacji Death Cafe w Kórniku Gdyby nie IDŚ (Instytut Dobrej Śmierci). Jest to kolektyw kilkudziesięciu osób, lekarzy, psychologów, terapeutów, pisarzy, artystów. Ludzi wielu profesji, którzy w swojej aktywności poruszają wątki związane ze śmiercią. Mam ten zaszczyt być członkiem IDŚ i czasem próbuję wcielać w życie jego filozofię mówiącą o tym, że świadomość przemijania może pogłębić jakość naszego życia, że istnieją lepsze sposoby obcowania ze śmiercią niż przemilczanie lub tabuizowanie. Szukamy głębszego kontaktu ze sobą i z innymi, dzielimy się wiedzą i doświadczeniem i tworzymy wspólnotę – ponieważ śmierć łączy nas wszystkich. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, jest jego naturalną częścią i jest w nie wpisana od pierwszego tchnienia. Jeśli te słowa poruszają, zaciekawiają lub rezonują w kimś kto czyta te słowa to serdecznie zapraszam na kawę.
Rozmowa pierwotnie ukazała się w dwutygodniku “Korniczanin” 6(623).