Jak rozmawiać z dziećmi o śmierci? To pytanie zadaje sobie wielu rodziców sięgając po książki, które mają im w tym pomóc. Polska literatura dotychczas nie radziła sobie w tym temacie najlepiej. W książkach rodzimych autorów okresu powojennego pojawiają się zwykle mali bohaterzy bez mamy czy taty, ale treść pozostawia młodego czytelnika z zasłoną tajemnicy, którą ten zmuszony jest poznawać sam. Z raczej mniejszym, niż większym pożytkiem dla siebie przyjmując przedstawione fakty, jako literacką rzeczywistość, która niewiele ma wspólnego z życiem.
Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku dziecięcej literatury skandynawskiej, która nie boi się podejmowania tematu śmierci. Moglibyśmy teraz wymieniać tytuły w nieskończoność, ale zatrzymajmy się nad tym najnowszym, wydanym niedawno przez Wydawnictwo Kultura Gniewu, w serii Krótkie Gatki, na który składają się dwa picturebooki kierowane do czytelnika, niezależnie od wieku. Nie są to stricte komiksy, z jakich wydawnictwo znane jest odbiorcom, choć i od pojęcia picturebooków różni je też stosunkowo duża ilość tekstu autorstwa norweskiej pisarki Elisabeth Helland Larsen, w tłumaczeniu Katarzyny Tunkiel i papierowe, nie kartonowe wydanie, co sprawia, że czytelnik obcuje raczej z książką, niż książeczką dla dzieci.
„Jestem Śmierć” i „Jestem Życie” to w poetycki i wrażliwy sposób opowiedziane historie dla czytelników w każdym wieku ilustrujące nierozerwalność życia i śmierci.
Życie na ilustracjach Marine Schneider jest apoteozą wiosny, pomarańczową i radosną, bywa, że zatroskaną. Wprawia wszystko w ruch i wszystkiemu nadaje życie. Pełne wigoru, ale i pracowite, nieustannie siejąc i podlewając, aby wszystko rosło biegnie przez kolejne karty książki. Ale ma też świadomość, że jest chwilowe – bywa, że dosłownie, jak u owadów, których długość życia wydaje się po ludzku mgnieniem, ale i kruche, wtedy, gdy przychodzi choroba, albo nie składa się tak, jak powinno.
Życie w książce tchnie życiodajnymi emocjami, kipi ruchem i działaniem, jest wspinaniem i lataniem. Trzyma dłoń na brzuchach matek, w których bije serce dziecka i jest „w rybach, które tworzą fale”. Jest i Życie przemijaniem – dorastaniem, dorosłością i starością. Wszystko, co jest wokół Życia kwitnie, jest w nieustannym rozwoju. Podobnie jest na ilustracjach Marine Schneider, na których znajdujemy mnóstwo barwnych kwiatów, wzbijających się ku niebu drzew, soczystej zieleni i małych stworzeń, przed którymi całe życie – nawet jeśli to wspomniane mgnienie ludzkie. I udało się jeszcze Schneider narysować ruch, nieustanne krążenie soków ziemi, ludzi, zwierząt i roślin. Jest w nich siła i radość z niej, świeżość i emocje – wszystko to, co przypisane życiu. Jest też Życie w myślach każdego powołanego przez nie stworzenia, w ryzykownych zachowaniach, niebezpiecznych grach, ale i w bojaźni o nie.
„Jestem w tobie!” woła życie do czytelnika – nieważne młodego, czy starego. Jest tym, co było i co jeszcze będzie.
W części o Życiu młody czytelnik nie tylko doświadczy radości z otaczającego go świata, ale i pogłębi swoją świadomość na jego temat – o cyklach i zależnościach. A dorosły odnajdzie w niej dziecięcą radość, o której w codzienności tak łatwo zapomnieć.
Jest i druga – tak jak życie to życie, ona jest śmiercią. Granatowa, z różowym kwiatem we włosach, niczym dowodem życia, jedynym jaki pozostał. Z miną zatroskaną, jakby smutna, bo nikt jej nie lubi. A przecież ona tylko podaje dłoń, by dalej prowadzić w innym świecie. Znanym tylko jej, i tym, których ze sobą zabiera.
Śmierć Schneider i Larsen jedzie na rowerze, i nim zbudzą się ptaki, nim wzejdzie słońce dociera najczęściej do tych, którzy „nasycili się życiem”, przędzie wtedy z nimi jego koniec. Ale i do tych, co niczym utkane z wełny mają mięciutkie i ciepłe rączki, oni idą ufnie ze Śmiercią za rękę, i wtedy ona czasem tuli je do piersi. Sama nieśmiertelna jest w wielu miejscach w jednym czasie jednocześnie, prowadząc wówczas tłumy. Nie ukrywa niczego opowiadając o kolejnym życiu i przystanku w nim. Zdając sobie sprawę, że nikt jej nie lubi spokojnie i czule przemawia, tuląc wystraszone serca.
Bywa też, że przychodzi wcześniej, niż by się chciało, wtedy jest bardzo niechciana. I siwe głowy i mięciutkie rączki zamykają przed nią drzwi i okna, a małe zwierzątka o miękkim futerku i te wielkie o ostrych zębach chowają się w ciemności. Ale nie można jej uniknąć, nie można przed nią uciec, bo Śmierć jest wędrówką, która robi miejsca dla kolejnego Życia.
Należy pamiętać, że zarówno „Jestem Życie” jak i „Jestem Śmierć” duetu Larsen i Schneider traktują nie tylko o ludzkiej naturze cyklu życia. Ich tytułowe bohaterki spotykają też rośliny i zwierzęta. Ten ostatni aspekt może być szczególnie pomocny dla dziecka w obliczu straty czworonożnego przyjaciela.
Obydwa tomy doskonale się uzupełniają, splatając w swoisty poetycki warkocz życia. Życie i Śmierć – nieodłącznie związane, siostry wszystkiego, co powołane do życia i co musi umrzeć. Anna Węgleńska, tłumaczka książek Astrid Lindgren, w wywiadzie na temat śmierci w książkach skandynawskiej autorki, jaki ukazał się w Dwutygodniku* powiedziała, że śmierć należy do życia, jest więc tematem nie tylko potrzebnym, ale bardzo ważnym, bo w końcu czeka ona każdego z nas. W książkach Larsen Śmierć także mówi „Życie i ja stoimy razem”, tym samym podkreślając nierozłączność i nieuchronność.
“Jestem Życie” / “Jestem Śmierć”
Elisabeth Helland Larsen, Marine Schneider
Tłumaczenie Katarzyna Tunkiel
Wydawnictwo Kultura Gniewu, Warszawa 2021
Ilustracje pochodzą ze strony Wydawnictwa.
*Adam Pluszka, “Śmierć i literatura dla dzieci”, [w:] Dwutygodnik, 154, 03/2015