Język jest bardzo ważny w naszym życiu. Opisujemy nim rzeczywistość, wyrażamy nasze myśli i uczucia. Mówiąc o czymś, „przetwarzamy” nasze emocje, zwłaszcza te trudne. To, jakich słów używamy, wpływa na naszych rozmówców, na ogólny nastrój i na nas samych. Dlatego tak ważne jest, aby zwracać na to uwagę, kiedy rozmawiamy z kimś, kto jest w żałobie po stracie bliskiego.
Słowa mają swoje znaczenie, przywodzą na myśl różne skojarzenia, w zależności od tego, jakie mamy doświadczenia życiowe. Czasem coś, co nam kojarzy się dobrze lub neutralnie, komuś innemu może sprawić przykrość, a dane słowo może nie „zadziałać” tak, jak byśmy tego chcieli.
Chciałabym w tym tekście poruszyć dwie kwestie. Po pierwsze pokażę, że jest wiele sposobów mówienia niby o tym samym, a jednak skojarzenia i emocje związane z danym wyrazem różnią się między sobą znacząco. Po drugie przedstawię popularne wyrażenia, których używa się w rozmowie z osobą w żałobie – zarówno te raczej niemile widziane, jak i te postrzegane jako pomocne. Przedstawię kilka wskazówek na to, jak można „zagadać” do osoby przeżywającej stratę w taki sposób, żeby poczuła się widziana i zrozumiana.
Zacznijmy więc. Kiedy ktoś przestaje żyć, możemy nazwać ten fakt „śmiercią”, możemy też „zgonem”. Wyrazu „zgon” najczęściej używa się w kontekście medycznym i stwarza on dystans do osoby zmarłej. Użyty w sytuacji niemedycznej może urazić. Idąc dalej, można powiedzieć, że ktoś „zmarł”, a można też, że „odszedł”. To drugie jest eufemizmem, czyli określeniem, którego używa się, aby uniknąć powiedzenia czegoś wprost i aby coś wyrazić łagodniej. Nie zawsze jest to dobrym pomysłem, szczególnie w rozmowach z dziećmi, które jeszcze nie rozumieją metafor. Dla dziecka różnica między „tata odszedł z pracy” oraz „tata odszedł” trudna będzie to zrozumienia, dlatego ważny jest jasny komunikat i używanie słowa „zmarł/umarł”.
A co z człowiekiem, który umarł? Można się odnieść do takiej osoby na różne sposoby, w zależności od tego, na co chcemy zwrócić uwagę, jaki mamy do niej stosunek emocjonalny, czy w jakim kontekście i z kim rozmawiamy. Chrześcijanie, mówiąc o zmarłej osobie, często używają wyrażenia „świętej pamięci” (śp.). Trochę bardziej neutralnym określeniem, które po prostu stwierdza fakt, jest „zmarły/a”. Nieco większy dystans można zauważyć w określeniu „ciało”. Wyrazu „nieboszczyk” nie usłyszymy za często z ust młodych ludzi, chociaż kiedyś był on bardzo popularny. Wziął się z zaprzeczenia rdzenia „bóg” (od którego mamy wyrazy takie jak „bog-aty” czy „bog-actwo”), czyli np. „nieboga”. Dlatego „nieboszczyk” to ktoś pozbawiony wszystkiego, zwłaszcza życia, a używając tego słowa, wyrażamy żal. W Księdze żałoby i śmierci czytamy, że:
Nieboszczyk – to ciało zmarłego, które dla pozostałych przy życiu 1) jest obecne, 2) jest przez nich rozpoznane, 3) stanowi ich własność (s. 210).
„Zwłoki” lub „szczątki” dotyczą już typowo ciała, a nie tyle osoby. Widać bardzo duży dystans do człowieka, który zmarł. Wyraz „zwłoki” odnosi się do „powłoki cielesnej”, czyli podkreśla dualizm duszy i ciała oraz to, że ciało to tylko „szata duszy”. Wreszcie mamy określenie „trup”, które mówi nam, że martwe ciało już nie jest „kimś”, ale stało się „czymś”. Nie jest to termin medyczny ani urzędowy – nikt nie nazwie ciała kogoś bliskiego „trupem”. Nazwa ta nawiązuje do takich słów, jak „kłoda”, „tułów”, „kruchość”. Istnieje też wyraz „truchło”, który jest dawnym i pogardliwym określeniem, a jego pierwotne znaczenie to „zgniłe, martwe siano”. Używając takiego wyrazu, ludzie podkreślali niepotrzebność i szkodliwość takiego ciała. Obecnie najczęściej słyszymy ten wyraz w odniesieniu do zwierząt, zwłaszcza dzikich.
Widać, że „świętej pamięci” i „trup”, a już tym bardziej „truchło” leżą naprawdę daleko od siebie na tej samej osi, jeśli chodzi o szacunek do osoby, która zmarła – z jednej strony podmiotowość (człowieczeństwo), a z drugiej przedmiotowość (odczłowieczenie). Jeśli wykazujemy się choćby odrobiną wrażliwości i empatii, nie nazwiemy kogoś „trupem” w rozmowie z osobą, która tego kogoś opłakuje. Tak samo nie powiemy, że czyjś zwierzęcy towarzysz „zdechł” – na szczęście coraz bardziej odchodzi się od używania tego słowa w takim kontekście.
To, jakich określeń się używa w odniesieniu do kogoś zmarłego, zmienia się na przestrzeni czasu. Wspomniałam już „nieboszczyka”, ale zauważyłam też, że na niektórych starych nagrobkach – tych z początku XX wieku – przeczytać można napis „Tu leżą zwłoki śp.”, co akurat jest ciekawym połączeniem określeń z dwóch przeciwnych krańców osi, którą właśnie przedstawiłam. Ja najczęściej spotykałam się z nazywaniem zmarłej osoby jej imieniem lub stopniem pokrewieństwa (np. „zabrali babcię do domu pogrzebowego” itp.).
Co jest ważne w mówieniu o śmierci, stracie i żałobie?
Jak rozmawiać z osobą w żałobie?
Co jest ważne? Szacunek, empatia i cierpliwość. Na pewno też umiejętność słuchania. Musimy zwracać uwagę na to, w jakiej jesteśmy sytuacji i czy danym stwierdzeniem nie urazimy kogoś, zwłaszcza w niedługim czasie po śmierci, kiedy emocje są świeże i jeszcze nienazwane. Niestety często z obawy przed tym, że kogoś zranimy, wolimy unikać tematu albo nawet samej osoby. Mimo że nasze intencje nie były złe, rezultat wcale nie jest dobry – osoba w żałobie może poczuć się zapomniana, opuszczona, nieważna.
Co w takim razie robić, co mówić? Chyba przede wszystkim należy BYĆ – być obecnym i dostępnym, niekoniecznie fizycznie (chociaż to też pomaga), ale przede wszystkim emocjonalnie. Może się zdarzyć, że osoba w żałobie nie będzie gotowa na spotkanie czy rozmowę z nami. Może odmawiać, nie odbierać telefonu, nie odpisywać. Uszanujmy to, dajmy jej przestrzeń, ale próbujmy znowu za jakiś czas. Nie zrażajmy się, nie obrażajmy się. Pomyślmy o cierpieniu psychicznym jak o cierpieniu fizycznym – kiedy mocno boli nas głowa albo mamy gorączkę, to zwykle nie mamy ochoty się z nikim widywać. Z cierpieniem psychicznym bywa podobnie – czasem po prostu mamy potrzebę bycia samemu czy samej. Kiedy jednak osoba w żałobie poczuje, że potrzebuje obecności kogoś bliskiego, może obawiać się tego, że przytłoczy tego kogoś swoją rozpaczą i nie będzie chciała mu „zawracać głowy”.
Jest taki poradnik dla osób chcących wspierać osoby doświadczające żałoby o tytule Call Me If You Need Anything and Other Things Not to Say (czyli „Zadzwoń, jak będziesz czegoś potrzebować – i czego jeszcze nie mówić”). Coś w tym jest. Niby mamy zaspokojone sumienie, bo oferujemy swoją pomoc, ale osoba w żałobie może nie skorzystać z tej oferty, bo będzie to dla niej po prostu trudne albo może sama nie wiedzieć, jakie ma w danym momencie potrzeby. Może lepiej odzywać się co jakiś czas i przypominać o swojej obecności. Zamiast „zadzwoń”, powiedzieć „jestem”, „widzę, że ci trudno”, „jesteś dla mnie ważny/a” albo proponować konkrety – spacer, obiad, posprzątanie mieszkania, rozmowę o zmarłej osobie, a może rozmowę o czymś banalnym (bez wyrzutów sumienia), wspólne obejrzenie filmu itd. Dajmy propozycję osobie w żałobie i zapytajmy, czy jej ona odpowiada, zauważmy też jej ból. Choć czasem pytanie „jak mogę ci pomóc?” może się spotkać z odpowiedzią „nie możesz mi pomóc”, to może akurat usłyszymy „właściwie to możesz…”. Wszystko zależy od naszej relacji i tego, jak osoba czuje się w danym momencie.
Amerykańska strona Speaking Grief to kopalnia wiedzy i informacji na temat żałoby i wspierania osób opłakujących stratę. Można tam też znaleźć szereg wyrażeń, których nie powinniśmy używać w rozmowie z osobą w żałobie oraz takie, które bywają pomocne. Autorzy strony zebrali te wyrażenia bezpośrednio od osób w żałobie. Przedstawię tu ich tłumaczenie i dorzucę coś od siebie.
Lista wyrażeń, których nie powinniśmy używać:
- Frazesy, typu „wszystko się dzieje z jakiejś przyczyny”, „tak miało być”, „Bóg / los tak chciał”, „X jest teraz w lepszym miejscu”, „dostrzeżesz w tym coś dobrego za jakiś czas” – kiedy osoba w żałobie usłyszy coś takiego, może odebrać to jako komunikat „przestań się smucić”. Takie stwierdzenia wcale nie pomagają, a mogą wręcz jeszcze bardziej zaszkodzić, bo osoba w żałobie poczuje się niezrozumiana i nieważna.
- Wszystko, co się zaczyna od „przynajmniej…”, czyli „przynajmniej długo żyła”, „przynajmniej długo nie cierpiał”, „przynajmniej macie siebie / masz jeszcze drugie dziecko” itp. Tutaj podobnie jak wyżej – czy jeśli ktoś miał długie życie, to to oznacza, że nie powinnam go opłakiwać? Czy jeśli ktoś długo cierpiał, to znaczy, że powinienem się cieszyć, że zmarł?
- „Mogło być gorzej” – oczywiście, że mogło, ale to wcale nie powinno umniejszać czyjejś straty.
- Wszystko, co się zaczyna od „powinieneś / powinnaś”, czyli stawianie się w pozycji osoby wiedzącej lepiej, czego dana osoba potrzebuje, niż ona sama. Czasem granica między sugestiami i pomocą a narzucaniem swojego światopoglądu i unieważnianiem bądź umniejszaniem czyjegoś bólu jest rozmyta, dlatego trzeba być ostrożnym z wszelkimi radami.
- „Musisz być silny/a” – podobnie do punktu powyżej. Wcale nie musisz, niczego nie musisz. A już na pewno ja nie jestem osobą, która może decydować o tym.
- „Wiem, co czujesz” – może lepiej: „wiem, że ci ciężko”, „wyobrażam sobie, że ci trudno” – bo nawet, jeśli przeżyliśmy podobną (albo jakąkolwiek) stratę, to każda jest indywidualna i każdy przeżywa ją na swój sposób. Nigdy nie wiemy tak do końca, co myśli i co czuje druga osoba.
- „Nie mogę sobie wyobrazić tego, co czujesz” – jednocześnie inna osoba wyznała, że to stwierdzenie ją zraniło, bo o ile faktycznie nie wiemy, co ona czuje na 100%, to potrafimy sobie to chociaż po części wyobrazić. Osoba ta powiedziała, że kiedy słyszy to wyrażenie, odbiera je jako komunikat: „Nawet nie próbuję (nie chcę) sobie tego wyobrażać”, co jest równoznaczne z brakiem woli.
- „X nie chciałby, żebyś się smucił(a)” – nie mamy pojęcia, co zmarła osoba by chciała, nie mamy też prawa tak mówić. Za to osoba w żałobie ma prawo przeżywać ją po swojemu.
Nie jesteśmy w stanie naprawić rzeczywistości, cofnąć czasu ani przywrócić życia zmarłej osobie. Możemy po prostu być dla kogoś w trudnym czasie. Nie ma uniwersalnych wyrażeń, które sprawią, że każdy poczuje się lepiej. Wszystko zależy od osoby, z którą rozmawiamy, od naszej z nią relacji. Są jednak takie słowa, które mogą pomóc. Może akurat Wam się przydadzą.
Lista wyrażeń, które bywają mile widziane (słyszane):
- „Jak się czujesz?” – po prostu. Przecież nie siedzimy w czyjejś głowie. Proste pytanie o czyjeś samopoczucie pokazuje, że interesujemy się tą osobą i naprawdę chcemy wiedzieć, co przeżywa.
- „Przykro mi” – czasem tyle wystarczy. „Przykro mi, że przez to przechodzisz”.
- „Myślę o tobie”, „jestem”, „jestem przy tobie”, „możesz na mnie liczyć” – czyli zapewnianie o swojej obecności.
- „Nie wiem, co powiedzieć, ale jestem przy tobie / zależy mi na tobie” – nie bójmy się wyrażać także naszej bezradności. Nie każdy wie, co powiedzieć ani jak się zachować, ale taki komunikat jest o wiele lepszy niż brak kontaktu, który może być odebrany jako brak zainteresowania.
- „Chcesz porozmawiać?”, „chcesz o nim/niej porozmawiać?” – dajmy wolną rękę osobie w żałobie. Są takie dni, kiedy będzie chciała rozmawiać o zmarłym bliskim, a są też takie, kiedy woli pogadać o rzeczach trywialnych, tak po prostu.
- „Daj sobie czas” – każdy przeżywa żałobę w swoim tempie i nie musi być tak, że od razu się „pozbiera”.
- Czasem nie trzeba nic mówić, wystarczy kogoś przytulić, usiąść obok, chwycić za rękę.
Jeszcze raz chcę podkreślić, że nie ma uniwersalnych stwierdzeń, które pomogą każdemu. Jednocześnie myślę, że widać różnicę między tym, czego osoby w żałobie ZWYKLE nie chcą słyszeć, a co by PRZEWAŻNIE wolały. Pamiętajmy, że najważniejsza jest nasza obecność. Czasem osoby w żałobie mówią, że ktoś się nimi interesuje tylko na początku, np. przez pierwszy miesiąc, a potem o niej zapominają. To, że ktoś wrócił do codziennych zajęć albo się uśmiecha, nie znaczy, że nie przeżywa żałoby. Żałoba to nie tylko smutek i płacz. Dlatego pytanie „Jak się dziś czujesz?” albo zdanie „Chodź na spacer” mogą naprawdę wiele zdziałać.
Źródła:
Peterson, C. 2005. Call Me If You Need Anything and Other Things Not to Say.
Wańczowski, M., M. Lenart, Maciesowicz, E. 1993. Księga żałoby i śmierci.
Speaking Grief: https://speakinggrief.org