Katarzyna Borowczak z kolektywu IDŚ rozmawia z ludźmi z różnych kultur o śmierci i żałobie. Tym razem zaprosiła do rozmowy Lee Sulkowską – historyczką cmentarzy z Australii, obecnie mieszkającą w Polsce.
Kasia – Bardzo podoba mi się nazwa twojego zawodu – historyczka śmierci i cmentarzy. Opowiedz mi o twoim zawodzie oraz temacie twoich badań.
Lee – Krótko mówiąc, zajmuję się historią cmentarzy i to jest głównym przedmiotem moich badań doktoranckich. Zagłębiam się w historię cmentarzy w Wiktorii, która jest stanem w Australii, aby dowiedzieć się jak były zarządzane i prowadzone. Przeglądam protokoły z posiedzeń komitetów, listy, które zostały do nich wysłane, artykuły prasowe i to daje mi wiele interesujących danych o tym, co ludzie myśleli o cmentarzach, jak zarządzali pochówkami i jak wyglądała ich interakcja z tymi miejscami.
Podczas moich badań, odkryłam, że ludzie przykładali wiele swoich wartości do przestrzeni cmentarnych. I nie mówię tu tylko o ich wartościach religijnych, ale także o ich przemyśleniach na temat przyzwoitości, moralności, płci, rasy czy klasy. Tego rodzaju historie z cmentarzy mogą nam wiele powiedzieć o tym, jak radziło sobie całe społeczeństwo kolonialne. Cmentarz pełnił funkcję pewnego rodzaju lustra dla społeczeństwa. To, co działo się w społeczeństwie kolonialnym, działo się też na cmentarzu, i jednocześnie to, co działo się na cmentarzu, działo się także w społeczeństwie. To wszystko pokazuje nam historię o tym, jak rozwijało się społeczeństwo, co ludzie myśleli o śmierci i pochówku oraz jak to się zmieniało z biegiem czasu.
Kasia – A jak wiedza historyczna o tym, jak ludzie w przeszłości podchodzili do śmierci i żałoby, może nam się przydać w teraźniejszości?
Lee – Kiedy znamy przeszłości, i wiemy jak ludzie podchodzili w niej do śmierci i pogrzebu, możemy zrozumieć, dlaczego ludzie wierzyli w pewne rzeczy lub postępowali w określony sposób. To wszystko może również wpływać na to, co teraz myślimy o śmierci i pochówku.
Kasia – Co zaskoczyło Cię najbardziej podczas pracy nad historią XIX-wiecznych cmentarzy kolonialnych w Australii?
Lee – To co najbardziej jest dla mnie rażące teraz to to, jak bardzo nikt z nas tak naprawdę nie wie, co robi. Kiedy jesteś dzieckiem, myślisz, że dorośli wiedzą wszystko, i kiedy staniesz się dorosłym, będziesz także mieć tę sekretną wiedzę o tym, jak działa świat. Ale kiedy stajesz się dorosły, zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę ani ty ani inni nie mają o tym pojęcia i każdy improwizuje.
Poprzez moje badania odkryłam, że w przeszłości było dokładnie tak samo. Często patrzymy na historię i myślimy, że była nieunikniona i że to, co się wydarzyło miało się wydarzyć w dokładnie taki sposób. Uderzyło mnie, kiedy zdałam sobie sprawę, że historia składa się z szeregu ludzi podejmujących określone decyzje i ich konsekwencji. Zarządzanie cmentarzami opierało się na decyzjach grupy mężczyzn z danej społeczności, którzy często walczyli ze sobą, z całym społeczeństwem, z Kościołem i władzą. Archiwa są pełne informacji na temat ich potknięć, nieporozumień, czy sposobów w jaki się komunikowali. Wygląd obecnych cmentarzy i to jak one są zarządzane jest konsekwencją ich zachowań. To mi dodatkowo pokazuje, że chociaż ludzie z przeszłości wydają się tak bardzo nieosiągalni, to tak naprawdę, byli ludźmi takimi jak my.
Kasia – Czy podczas pracy nad twoim doktoratem natknęłaś się na jakieś ciekawe historie?
Lee – Mój doktorat opiera się na kilku studiach przypadków z kilku cmentarzy. Zawsze gdy znajduję pierwszą porcję ekscytujących informacji, szukam pełnej historii, aby dowiedzieć się co stało się z ludźmi w nią zaangażowanych. Jedna z historii, nad którą obecnie pracuję, dotyczy męża, którego żona zmarła. On był szkockim prezbiterianinem, a ona katoliczką. Mieli dziecko, które zmarło kilka lat wcześniej i zostało pochowane w prezbiteriańskiej części cmentarza. Kiedy żona była chora, poinstruowała męża, że chciałaby zostać pochowana razem z dzieckiem. Kiedy doszło do jej pochówku, mąż nie mógł jej pochować w tej części, ponieważ była katoliczką. Udał się wtedy do sądu, twierdząc, że jest to dyskryminacja religijna i ostatecznie pozwolono mu pochować żonę w prezbiterańskiej części cmentarza.
Dla mnie ciekawą częścią tej historii jest to, że było w niej zaangażowanych tak wielu ludzi – księża rzymskokatoliccy, jeden z członków zarządu cmentarza , parlamentarzyści, i każdy z nich miał inne wyznanie. Śledzenie losów zaangażowanych w tę sprawę, a nie tylko skupienie się na jej rozwiązaniu, przykuło moją uwagę i wyobraźnię na kilka miesięcy, ponieważ było tak wieloaspektowe. Będzie z tego naprawdę interesujący rozdział o naturze religii w kolonialnej Australii, a także o naturze płci. Nie zaskoczy cię pewnie, że w całej narracji tej opowieści całkowicie pominięty jest głos żony. Cała historia opiera się w zasadzie na walce mężczyzn o jej szczątki, co dotyka następny ciekawy aspekt tego jak funkcjonowało społeczeństwo kolonialne.
Kasia – Zakładam, że sposób organizacji cmentarzy kolonialnych opierał się na wiedzy przywiezionej przez Brytyjczyków ze starego kontynentu. A czy cmentarze kolonialne wchodziły w jakiekolwiek interakcje z rdzennymi mieszkańcami Australii?
Lee – To ciekawe i trudne pytanie zarazem. W mojej pracy, ponieważ skupiam się na europejskich aspektach śmierci i pochówku, muszę badać w jaki sposób stworzenie organizacji cmentarzy kolonialnych wysiedliło i wywłaszczyło ludność aborygeńską. Cmentarze kolonialne nie miały specjalnej sekcji dla pochówków Aborygenów i nie brały pod uwagę ich praw związanych z organizowaniem lub wdrażaniem zasad i przepisów. W konsekwencji tego, akty te bezpośrednio wysiedliły i wykluczyły społeczności aborygeńskie, ponieważ zaszczepiły brytyjski sposób bezpośredniego funkcjonowania na istniejące społeczeństwo. Badanie sposobu, w jaki Aborygeni byli chowani w społeczeństwie kolonialnym, to inny obszar badań, który jest tak samo ważny do zbadania.
Kasia – A jak twoje pochodzenie kulturowe i religia, jeśli jakąś wyznajesz, ukształtowały twój sposób myślenia o śmierci, umieraniu i żałobie?
Lee – Jestem córką wnuczki niemieckiego kolonialisty. Jednakże bardzo niewiele pozostało z naszej niemieckiej kultury. Wychowałam się jako luteranka, co jest jedną z tradycyjnych odmian germańskiego protestantyzmu. Kiedy wychowywałam się w tej wierze, byłam zbyt młoda, aby móc dyskutować o śmierci w kontekście tej religii. W tym czasie też nikt z mojej rodziny, ani żaden z moich przyjaciół nie umarł. Byłam więc bardzo chroniona przed śmiercią w młodości i w czasie, gdy chodziłam do kościoła. A w kościele śmierć nie była poruszana. Chodziło bardziej o wiarę w Boga i historie biblijne. Kiedy dorosłam i opuściłam dom, aby iść na uniwersytet, oddaliłam się od kościoła, ale nadal byłam bardzo dobrze chroniona przed śmiercią, ponieważ nikt, kogo znałam, nie umarł.
Moja babcia zmarła, gdy miałam 20 lat i było to pierwsze doświadczenie, jakie miałam ze śmiercią. Byłam w szoku, kiedy to się stało, ponieważ nie byłam na to przygotowana i nie wiedziałam, jak się zachować przy jej łóżku, gdy umierała. Nie wiedziałam też nic o jej życzeniach i jak chciała być pochowana. Byłam bardzo przytłoczona żałobą i myślę, że zajęło mi kilka lat, do momentu, w którym przeprowadziłam się do Szkocji i rozpoczęłam studia licencjackie z historii, aby zrozumieć wpływ tego zdarzenia na mnie. Kiedy mieszkałam za granicą, umarł mój dziadek. Zszokowało mnie wtedy jak daleko, przed odległość geograficzną, byłam od procesu jego śmierci. To właśnie wtedy zaczęłam rozmyślać o tym jak umieramy i chowamy ciała.
Myślę, że moje doświadczenie kulturowe jest bardzo powszechne, zwłaszcza wśród białych Australijczyków. Utraciliśmy część rytuałów śmierci i żałoby z naszych rodzinnych krajów na przestrzeni pokoleń i wszystko to co nasze pierwotne kultury mogłyby zapewnić, jeśli chodzi o zrozumienie, jak działa śmierć i czym jest pochówek. Te dawne rytuały przekształciły się i zmieniły w kontekście kolonialnym w coś, czego doświadczamy dzisiaj. To doskonały przykład tego, jak rzeczy z przeszłości wpływają na to jak je robimy dzisiaj. Moje doświadczenie jest tego pochodną.
Kasia – Zastanawiam się, czy twoje badania miały jakiś wpływ na zmiane twojego nastawienia do śmierci i umierania.
Lee – Moje badania zmieniły sposób, w jaki podchodzę do śmierci i jak wyglądają moje interakcję z nią. To dlatego, że teraz czuję się swobodniej mówiąc o niej, znam procesy umierania, jak gnije ciało, jak działają cmentarze i jak chowamy zmarłych w różnych krajach. Moja relacja ze śmiercią wydaje mi się o wiele zdrowsza niż gdy miałam 20 lat. Uważam, że śmierć jest tak ważna, że każdy powinien wejść z nią w interakcję. Jako ludzie wiemy, że śmierć jest nieunikniona, ale spędzamy dużo czasu ignorując ją, ponieważ jest przerażająca. Czuję, że jeśli zrozumiemy procesy umierania i pochówku i będziemy w stanie kontrolować przynajmniej te aspekty, do innych jej elementów podejdziemy ze zdrowszym nastawieniem.
Chciałabym tutaj wspomnieć, że czasami zmagam się z egzystencjalnym lękiem i kryzysem, ponieważ pracuję z tematami związanymi ze śmiercią i codziennie o niej myślę i czytam. Zauważyłam, że ma to wpływ na moje samopoczucie, ponieważ nawet jeśli na co dzień zajmuję się śmiercią, nie oznacza to, że jestem odporna na jej skutki. Z tego powodu bardzo ważne jest, aby chronić swoje zdrowie psychiczne kiedy na co dzień otacza się śmiercią.
Kasia – Kiedy ostatnio rozmawiałyśmy, wspomniałaś, że chciałabyś rozpocząć wielokulturowy dyskurs na temat śmierci i umieraniu w Polsce.
Lee – Chcę zaangażować się w wielokulturowy dyskurs wokół śmierci i umierania, ponieważ Polska, ze wszystkimi jej pozytywnymi aspektami, jest bardzo monokulturowa. Uważam, że ważne jest, aby znać różne punkty widzenia oraz jak inne kultury sobie radzą z tymi tematami, by lepiej zrozumieć jak umieramy, jak jesteśmy chowani i jak przeżywamy żałobę. Czuję, że jest to coś, czego Polska potrzebuje, zwłaszcza teraz, gdy borykamy się z następstwami pandemii COVID-19. I oczywiście wraz z wojną na Ukrainie otwieranych zostaje tyle różnych wątków kulturowych. Dzięki wielokulturowym dyskursom na temat śmierci, umierania i pochówku, można lepiej zrozumieć te trudne tematy i podejść do nich w zdrowszy sposób. To dobre dla zdrowia psychicznego nie tylko jednostki, ale także całego społeczeństwa, jakim jest Polska.
Kasia – W świetle tego, co się teraz dzieje, nie możemy już tak po prostu udawać, że nie ma wokół nas śmierci i cierpienia. Zdrowie psychiczne to temat, który w Polsce nie jest szeroko poruszany, dlatego bardzo się cieszę, że są osoby i organizacje, które podejmują próby rozmawiania na temat śmierci i umierania. A jak jest w Australii? Czy temat śmierci i umierania jest obecny w codziennym życiu?
Lee – Moja odpowiedź będzie wielowątkowa. Mówię to, ponieważ w Australii jest tak wiele różnych grup kulturowych, które nie tylko przyniosły rytuały śmierci ze swojego ojczystego kraju, ale rozwinęły je mieszkając w Australii. Z tego powodu nie sposób byłoby o nich wszystkich mówić. Tak naprawdę mogę podzielić się tylko moim własnym doświadczeniem kulturowym oraz doświadczeniem ludzi z mojego kręgu społecznego, głównie białych Australijczyków, którzy dawno zostali odsunięci od kultury swoich przodków. Jak powiedziałam wcześniej, wiele rytuałów śmierci zostało utraconych lub rozwiniętych w taki sposób, że teraz nie lubimy zbyt wiele o tym mówić. Ale myślę, że podobnie jak w Polsce, wszystko się powoli zmienia i młodzi ludzie coraz częściej o tym dyskutują. Jesteśmy o wiele bardziej świadomi naszego miejsca w świecie i roli, jaką odgrywamy w globalnej społeczności. Wydarzenia takie jak pandemia Covid-19, zmiany klimatyczne i wojna na Ukrainie są tak globalne, że nie możemy nie myśleć o konsekwencjach tych rzeczy, a wszystkie one są związane z cierpieniem i śmiercią. Myślę więc, że dużo więcej ludzi teraz o tym myśli i rozmawia. Ale zastrzegam jednak, że różne kultury w Australii będą miały inne podejście do tego.
Australijczycy mają reputację otwartych i zrelaksowanych, ale nasze kolonialne dziedzictwo stworzyło nam również platformę do tego byśmy nie byli tolerancyjni. Czuję, że wciąż istnieje duże napięcie między różnymi grupami kulturowymi i rasowymi w Australii, które wpływa na to, jak się ze sobą komunikujemy, a także na to, jak mówimy o śmierci i umieraniu. Z tego powodu trudno jest mi spójnie odpowiedzieć na twoje pytanie, ponieważ mogę przedstawić tylko jedną perspektywę. Swoją odpowiedź zakończę imperatywem, abyśmy pozostali otwarci i ciekawi na rozmowy o śmierci, zwłaszcza te z wątkiem wielokulturowym. Czuję, że otwarta narracja i otwarty umysł nie tylko pomogą nam zrozumieć nasze indywidualne podejście do śmierć i umierania, ale także przyczynią się do szerszej akceptacji różnic w tym obszarze.
Z angielskiego przetłumaczyła: Kasia Borowczak
Tekst pierwotnie ukazał się na stronie: pl.project-conversation.com