Czy wyobrażasz sobie, że będziesz kiedyś pochowana/y w lesie? Cmentarze w lasach cieszą się coraz większą popularnością w Niemczech. Prochy zmarłych pochowane są tam w urnach przy korzeniach drzew.
Ach, jak dobrze jest wyjechać z miasta na spacer do lasu! Lekki wiatr wieje wśród drzew, ptaki śpiewają podekscytowane ciepłymi promieniami słońca. Nagle coś zaczyna szumieć po lewej stronie, a z krzaków wyskakuje przez ścieżkę sarna. Można by pomyśleć, że jesteśmy w zwykłym lesie. Ale nie jesteśmy. Jesteśmy na cmentarzu.
Przy bliższym spojrzeniu widać, że na kilku drzewach wiszą małe metalowe tabliczki. Napisane na nich są imiona i nazwiska, czasami z datą urodzenia i datą śmierci. Czasami podane jest tylko imię i nic więcej. Czasami jakiś krótki wiersz. Są to ślady osób pochowanych pod tym drzewem. Ich prochy spoczywają w urnach między jego korzeniami.
Pierwszy raz usłyszałam o leśnych cmentarzach kilka lat temu, kiedy jedna moja ciocia, która bardzo kocha zwierzęta i naturę, ogłosiła, że kiedyś będzie chciała być pochowana w właśnie takim miejscu.
“Nie wiadomo, gdzie wy wszyscy będziecie kiedyś mieszkać. To kto ma zadbać o mój grób i podlewać kwiaty? Nie nie, to same kłopoty. Ja chcę być pod takim drzewem, będzie wszystkim wygodnie!”
Wzruszyło mnie to, że moja szalona ciocia, która i tak zawsze więcej dba o innych niż o samą siebie, nie chce nikogo obciążyć, nawet kiedy chodzi o własny grób. Ale też spodobał mi się pomysł, że kiedy w przyszłości będę chciała odwiedzić jej grób, to pojadę do lasu i posiedzę sobie pod jakimś dębem. Wyobraziłam sobie, jak ten dąb nabiera minerały z jej prochów i jak w liściach nade mną krążą molekularne ślady mojej cioci. Cykl życia.
Aby dowiedzieć się więcej o leśnych cmentarzach, spotkałam się z Matthiasem Lauferem, jednym z dyrektorów firmy FriedWald, która jako pierwsza w Niemczech stworzyła takie miejsca i rozpowszechnia koncepcję alternatywnego pochówku od 2000 roku.
Sam pomysł najpierw pojawił się w Szwajcarii, gdzie prawo cmentarne jest mniej restrykcyjne niż w innych krajach europejskich, tłumaczy mi pan Laufer. Tam ludzie mają większą wolność, kiedy chodzi o kwestie jak traktować prochy zmarłych. Można je pochować nie tylko na cmentarzach, ale też w naturze. W lasach. Na łąkach. Albo rozproszyć je w górach lub wysypać do rzeki.
Kiedy w latach 90. ktoś w Niemczech życzył sobie miejsce ostatniego spoczynku w naturze, bliscy musieli zorganizować transport prochów do Szwajcarii. Tymi niezwykłymi transakcjami zajmowała się wtedy prawniczka Petra Bach. A kiedy zainteresowanie zrobiło się coraz większe, dostrzegła potencjał, żeby uruchomić cmentarze w lasach również w Niemczech.
Pierwszym, kluczowym krokiem była kilkuletnia praca polityczna, aby doprowadzić do zmiany zapisów i umożliwienia prawnego do pochówku prochów poza regularnymi cmentarzami.
Nie tylko kwestie prawne okazały się przeszkodą. Na samym początku trudno było znaleźć kawałek lasu i przekonać miasta, gminy, parafie, żeby stworzyć tam cmentarz. Ludzie myśleli, że to jest szaleństwo. Krążyły różne plotki – że to jakaś sekta, że to zagrożenie tradycji, że chodzi o jakieś ezoteryczne czary-mary.
W końcu udało się wytłumaczyć, że nie chodzi o zmianę wiary lub religii, tylko o inną formę samego grobu. W lasach pochowane są ludzie różnych przekonań i religii. Znajduje się tam miejsce na ceremonie, gdzie odbywają się msze katolickie i ewangelickie, jak również ceremonie świeckie lub uroczystości związane z innymi religiami. Są tam proste, drewniane ławy, nie ma żadnych dekoracji. Tak samo jest przy grobach – nie ma tu żadnych specjalnych kwiatów, doniczek lub wieńców.
Natura zamiast zniczy
Brak możliwości dekoracji dla wielu osób jest problematyczny. Jesteśmy jednak przyzwyczajeni do tego, żeby przynieść coś na cmentarz, przynajmniej pierwszego listopada. Dla tych, którzy uważają ten zwyczaj za konieczny, cmentarz w lesie raczej nie jest dobrym pomysłem. Ponieważ nie można tam zostawić nic, co ingerowałoby w naturę.
Kiedy wchodzi się na cmentarz leśny, znaki przy ścieżkach pokazują, że zaczyna się teren cmentarny. Ale nie jest on ograniczony żadnym płotem, tylko pozostaje połączony z lasami regionalnymi. Tam normalnie żyją sarny, zające, lisy – cały ekosystem jest taki sam jak wokoło. Dekoracją grobów są te dary natury, które pojawiają się w lesie w różnych porach roku: mech, paprocie, dzikie kwiaty, liście, śnieg. A prochy zmarłych pochowane są w specjalnych biodegradowalnych urnach, które rozkładają się w ciągu kilku lat.
Kilka razy w miesiącu można brać udział w oprowadzaniu z leśniczym, który tłumaczy całą filozofię firmy i pomaga wybrać drzewo. Sporo ludzi chce wybrać sobie drzewo samemu, aby wiedzieć gdzie kiedyś będzie ich miejsce, albo żeby odciążyć rodzinę od decyzji. Są osoby, które mają konkretny pomysł na “swoje” drzewo – np. szukają drzewa młodego, lub bardzo wysokiego, lub w dziwnym kształcie.
Pod jednym drzewem jest miejsce na osiem urn. Można kupić pojedyncze miejsca albo zarezerwować całe drzewo dla ośmiu osób. W taki sposób mogą się znaleźć pod jednym drzewem nie tylko osoby z jednej rodziny, ale również jednym drzewem można podzielić się z grupą przyjaciół. Są też drzewa dla dzieci, które zmarły w trakcie ciąży – one są bezpłatne. Ceny ogólnie są podobne do cmentarzy tradycyjnych.
Kiedy firma FriedWald rozpoczęła swoją pionierską pracę prawie 20 lat temu, był to mały zespół odważnych osób z silną wizją. Dzisiaj firma zatrudnia 130 osób i współpracuje z 140 leśniczymi. Stworzyła warunki do tego, że cmentarze w lasach mogły pojawić się w całym kraju. Dzisiaj w Niemczech istnieje ponad 250 takich lasów. 65 prowadzonych jest przez firmę FriedWald, reszta przez mniejsze firmy, wiele pojedynczych zarządzanych jest bezpośrednio przez gminy.
Znalezienie ostatniego swojego miejsca w naturze wydaje mi się piękną opcją. Mam nadzieję, że będzie to możliwe również w Polsce.
Tekst został pierwotnie opublikowany na blogu Sprawy Ostateczne.