Zwiedzając targi funeralne we Włoszech, Holandii czy Hiszpanii można odnieść wrażenie, że polska branża pogrzebowa zahibernowała się w bezpiecznej przestrzeni znanych schematów oraz utartych wzorów. Oczywiście ze względów ekonomicznych nieustająco rośnie ilość kremacji, ze względów politycznych zmieniania się podejście do ekshumacji, a konkursy poświęcone designowi coraz częściej promują projekty dedykowane funeraliom. Można jednak odnieść wrażenie, że trendy ze świata takie jak ekopochówki, indywidualizacja urn czy trumien, przenoszenie pamięci o zmarłych do przestrzeni wirtualnej nas nie dotyczą, a ich wpływ na lokalną branżę jest znikomy.
Oferta rozmija się z potrzebami odbiorców
Niezmiennie obserwujemy podejście, że dopóki tradycyjne modele urn czy trumien się sprzedają to po co cokolwiek zmieniać i ryzykować. Bardzo często duzi gracze są w stanie zaproponować nowoczesne wzornictwo i rozwiązania technologiczne dla swoich zachodnich partnerów nie prezentując ich nawet na rynku lokalnym, wychodząc z założenia, że nie będzie na to zbytu. Jednak jako projektant, osoba bacznie obserwująca trendy, prowadząca warsztaty i przede wszystkim rozmawiająca z ludźmi na tematy związane ze śmiercią coraz częściej dostrzegam rozmijanie się oferty z potrzebami odbiorców. Branża zdaje się nie dostrzegać, że ludzie, którym przychodzi chować rodziców czy dziadków to obywatele świata, którzy już większość życia spędzili w wolnym kraju, podróżując i stając w kontrze do tradycyjnych/ konserwatywnych wzorów zachowań swoich przodków. To świadomi konsumenci, którzy szukają zadowalających ich rozwiązań jeśli nie na rynku lokalnym to w internecie i za granicą.
Odmrozić branżę
W naszym kraju panuje przekonanie, że domy pogrzebowe się dziedziczy, branża często nazywana jest mafią, do której przebić się z zewnątrz jest niezwykle trudno. Moje doświadczenie jest jednak zgoła inne – ludzie, których poznałam i z którymi pracuje starają się jak mogą podnosić jakość i często po omacku szukają rozwiązań, które mogłyby choć o milimetry przybliżyć nas do standardów zachodu. To prawda, że z zewnątrz branża sprawia wrażenie skostniałej jednak nie brakuje ludzi którzy śledzą trendy, jeżdżą na targi i podejmują ogromny trud odmrożenia lokalnego rynku.
Oczywiście również rynek globalny dzieli się na dwa światy. Pierwszy to projektanci wizjonerzy, którzy w swoich odjechanych pracowniach tworzą koncepcje nie tylko futurystyczne, ale często oderwane od rzeczywistości i możliwości produkcyjnych, prezentowane na konkurach i TEDach. Drugi to przestrzeń producentów bacznie obserwujących tych pierwszych, ale przekładających to na możliwości produkcyjne i rynkowe, odzwierciedlające potrzeby zarówno klienta, jak i środowiska czy lokalnego prawa.
Można inaczej
Targi w Holandii pokazały, że wzornictwo ekologiczne jest przyszłością, a indywidualizowanie produktów koniecznością. Rynek Beneluksu jest świetnym przykładem współpracy projektantów z producentami, gdzie pomysły są przekładane na realne projekty, które mogą służyć odbiorcy, przyrodzie a także gospodarce. Duże wrażenie robiło przygotowanie wizualne marek czyli branding, jak i ekspozycja produktów na stoiskach, poprzez zaangażowanie w ochronę środowiska, kończąc na umiejętnościach sprzedażowych. Żaden kontakt, który nawiązałam nie pozostał bez odpowiedzi, firmy chętnie dzieliły się wiedzą, historią i pasją do tworzenia produktów na najwyższym poziomie. Nie ukrywam, że takie podejście jest godne pozazdroszczenia i naśladowania. Na targach można było obserwować nie tylko dystrybutorów szukających nowych produktów, producentów obserwujących trendy, ale także zwykłych ludzi w podeszłym wieku świadomie wybierających urny czy trumny, w których chcieliby zostać pochowani.
Projekty designerów bardzo często są oderwane od rzeczywistości, ponieważ bez wsparcia producentów i przedsiębiorców powstają koncepcje hipotetyczne, nie poparte ani potrzebami ani możliwościami wdrożenia. Tak samo producenci niewychodzący poza schemat sprawdzonych rozwiązań z czasem zostają w tyle galopującego rynku. Oczywiście można spojrzeć na to okiem sceptyka i stwierdzić, że w Polsce prawo pogrzebowe nie zmieniło się od końca lat pięćdziesiątych, każda władza unika jakiejkolwiek polemiki z branżą pogrzebową, a klient w sytuacji jaką jest strata bliskiej osoby i tak wybierze coś z oferty najbliższego domu pogrzebowego nie patrząc ani na wzornictwo produktu ani na identyfikację marki.
Świadomi konsumenci
Myślę jednak, że na przykładzie aglomeracji jaką jest Warszawa, możemy śmiało stwierdzić, że coraz większa rzesza odbiorców jest świadomymi konsumentami. A jak wiemy, Polak potrafi i w sytuacji, gdy nie znajdzie tego czego szuka, zrobi to po swojemu. Znana jest sytuacja jak klient nie znalazł satysfakcjonującej go nowoczesnej urny i pochował ojca architekta w granitowej minimalistycznej doniczce. A jeśli wola zmarłego będzie wykraczać poza nasze prawo i możliwości domów pogrzebowych, determinacja do spełnienia ostatniej woli zaowocuje przewiezieniem prochów za granicę. Przykładem są podniebne pochówki z użyciem lateksowych balonów – Holandia obsługuje w tym zakresie, zarówno Wielką Brytanie jak i Niemcy.
Jestem również świadoma faktu, że wielu projektantów po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych jest przekonana o tym, że będzie tworzyć kolejne projekty lamp bądź krzeseł, nie szukając dla siebie innych branż, gdzie mogłaby się realizować. Tak samo jak producenci nie wiedzą, gdzie szukać projektantów chcących współpracować i współtworzyć branże, której wszyscy z zewnątrz się trochę boją. I tu polecam Instytut Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie, który od lat działa jako katalizator pomysłów i łącznik między przedsiębiorcami a projektantami. Organizuje szkolenia dla obu stron, audyty i jest w stanie każdej firmie doradzić projektantów z doświadczeniem, chcących podejmować współpracę w przeróżnych zakresach. Design funeralny nie jest tu żadnym wyjątkiem.
Dlatego też myślę, że branża pogrzebowa potrzebuje designu, tak samo jak projektanci potrzebują tej branży. Istnieje tu bardzo duże pole do popisu dla każdej ze stron, aby po pierwsze otworzyć się na zmiany, nowe projekty i rozwiązania oraz zaryzykować wyjście ze swojej strefy komfortu. A po drugie tworzyć projekty nie rewolucyjne, które na rynku polskim będę czekać na swój czas latami, lecz ewolucyjne, które wspomogą zmiany w nienachalny i delikatny sposób.
Tekst został pierwotnie opublikowany w magazynie „OMEGA – Idea Book dla branży funeralnej” 1/2017 | ISSN: 1230-8994