Julian Heigel prowadzi alternatywny dom pogrzebowy w Berlinie. Rozmawiałam z nim o starych tradycjach, indywidualnych pogrzebach i o tym, jak pokonać poczucie bezradności.
Na spotkanie z Julianem Heigelem umówiliśmy się w kawiarni w Berlińskiej dzielnicy Neukölln. Gdybym nie wiedziała, czym się zajmuje uśmiechnięty młody mężczyzna naprzeciwko mnie, pewnie bym pomyślała, że jest studentem. Nie zgadłabym, że jest właścicielem domu pogrzebowego. “Młodo wyglądam, więc na początku współpracy sporo moich klientów pyta mnie, czy ja to naprawdę umiem. Kluczowe jest zbudowanie zaufania.” tłumaczy mi Julian, który otworzył zakład Thanatos w 2017.
Młode pokolenie
Thanatos jest jednym z “alternatywnych” domów pogrzebowych w Berlinie. Od około 15 lat powstaje coraz więcej takich firm prowadzonych przez młode pokolenie, które chce zmienić sposób pracy w branży funeralnej. Czym one się różnią od klasycznych zakładów pogrzebowych?
Z perspektywy historycznej, działalność zakładów pogrzebowych jest zjawiskiem stosunkowo młodym. Opieką nad ciałem zmarłych i przygotowaniem do pogrzebu jeszcze kilka generacji wstecz zajmowała się rodzina. Produkcja trumien i transport zmarłego na cmentarz były częścią usługi stolarzy. Więc dużo tradycyjnych domów pogrzebowych w Niemczech powstało z zakładów stolarskich. Podstawą modelu biznesowego takich przedsiębiorstw jest sprzedaż wytworów. Dzisiaj większość zakładów nie zajmuje się produkcją trumien lub urn, tylko współpracuje z dostawcami i zarabia na marżach ze sprzedaży. Zakłady takie, jak Thanatos natomiast mają inne podejście:
„Dla mnie ważne jest, aby nie zarabiać za pośrednictwem produktów, ale przekazywać je prawie po cenie zakupu. To uniezależnia mnie od tego, czy urna kosztuje 10 euro, czy 200 euro. Moja praca to informacja i towarzyszenie. Za to biorę pieniądze” – wyjaśnia mi Julian.
„Branża pogrzebowa w Niemczech ma zła reputację. Klienci często mają wrażenie, że płacą bardzo dużo pieniędzy i nie wiedzą w ogóle za co. Dlatego dla mnie ważne jest pokazać, jakie mam koszty i za co biorę wynagrodzenie. Zarabiam na obszernym towarzyszeniu w procesie przygotowania i organizacji pogrzebu. To jest główna cześć mojej pracy. Czy pogrzeb będzie wartościowym, wspierającym doświadczeniem nie zależy od tego, ile kosztuje trumna. Tylko od tego, czy możemy otworzyć się na ten proces i czy mamy obok siebie kogoś, kto nas wspiera.”
Młoda generacja właścicieli domów pogrzebowych w Niemczech inaczej definiuje własną rolę i zakres swoich zadań niż w klasycznym domu pogrzebowym. Zamiast komunikatu: „Niech Państwo niczym się nie przejmują, my się wszystkim zajmiemy!”, ich zdaniem pracownik zakładu powinien wspierać swoich klientów, mówiąc: „Wszystko wam wytłumaczę. Odpowiem na wszystkie wasze pytania. Cokolwiek będziecie chcieli robić, jestem obok was i pomogę wam”.
Towarzyszenie w żałobie
Wiele alternatywnych domów pogrzebowych współpracuje z towarzyszami w żałobie. Inni wysyłają swoich pracowników na szkolenie na towarzysza w żałobie, aby poszerzyć swoją wiedzę o żałobie z perspektywy psychologicznej, duchowej i kulturowej. Bazując na wiedzy o aktualnych teoriach i modelach żałoby, tworzą ofertę, która ma wspierać klienta w procesie przepracowania straty.
Większość osób w żałobie doświadcza głębokiego poczucia bezradności. Pytanie, jak możemy pomóc osobie, która czuje się bezradna, jest punktem wyjścia w alternatywnych domach pogrzebowych w Niemczech. Mamy poczucie wpływu i własnej podmiotowości w sytuacjach, w których możemy o czymś decydować. Albo kiedy sami możemy coś zrobić, kiedy możemy działać. W centrum podejścia Juliana stoi zatem zaproszenie bliskich osoby zmarłej do aktywnej współpracy. Na wszystkich etapach przygotowania pogrzebu stwarza sytuacje, w których bliscy zmarłego mogą mieć aktywny wpływ na to, co się dzieje.
Aktywny udział pomaga wyjść z bezradności
Pierwsze działanie, do którego Julian zaprasza bliskich, to rytualne mycie osoby zmarłej, które odbywa się po wszystkich zabiegach toalety pośmiertnej. Mycie nie służy temu, żeby zmarły był czysty, ponieważ już został przygotowany przez Juliana w taki sposób, żeby wyglądał dobrze i spokojnie. Symboliczny akt opieki pełni różne funkcje. Z jednej strona rodzina może wtedy jeszcze raz poczuć bliskość do osoby zmarłej i traktować usługę mycia jako wyraz miłości. Z drugiej strony jest to konfrontacja z rzeczywistością. Przy myciu ciała bliskiego doświadczamy, że ta osoba naprawdę już nie żyje. Widzimy, że ciało wygląda inaczej. Rozumiemy, że już nie ma w nim tej osoby, którą kochamy. Jest to bolesny, ale ważny krok w żałobie.
Kolejne zadanie, przy którym rodzina może pomóc to ubieranie zmarłego. Julian zawsze zachęca rodzinę, żeby wybrała ulubione ubranie zmarłego. Niekoniecznie musi to być ubranie formalne, tylko na przykład ulubiony strój. Jeżeli zmarły był kibicem jakiejś drużyny, może to nawet być dres, w którym chodził na mecze. Rodzina może też pomóc włożyć zmarłego do trumny. Można zaproponować rodzinie przyniesienie jego własnej poduszki, własnej kołdry czy ulubionej pościeli.
Powrót do tradycji
Trudno nazywać takie działanie innowacją. Tak naprawdę, domy pogrzebowy takie, jak Thanatos, nie oferują swoim klientom nowych usług, tylko zachęcają do powrotu do starych praktyk z czasów przed profesjonalizacją branży funeralnej. Jednak w obecnych czasach, kiedy wszystkie prace związane ze zmarłymi zlecane są profesjonalistom, takie podejście wydaje się być rewolucyjnym.
Jeżeli bliscy nie chcą pomóc przy ubieraniu, to Julian zachęca ich, żeby przyszli później: „Na samym początku współpracy zachęcam bliskich to osobistego pożegnania się przy otwartej trumnie. Dużo osób się tego boi i najpierw odmawia. Wtedy nie można ich do tego namawiać. Ale zaproponuję im to kilka razy – na przykład dzwonię do nich po ubieraniu i zapraszam jeszcze raz. Zawsze podkreślam, że zmarła lub zmarły wygląda dobrze i spokojnie. Wtedy zwykle ludzie zmieniają swoje zdanie. I zawsze później są wdzięczni i mówią, że to było dobre i ważne doświadczenie”.
Ważny etap, przy którym rodzina i przyjaciele mogą aktywnie działać w sposób kreatywny, to przygotowanie trumny lub urny. Wiele zakładów pogrzebowych w Niemczech ma w swojej ofercie proste trumny i urny z nielakierowanego drewna, które można samemu pomalować. Celem nie jest stworzenie wyrafinowanego dzieła sztuki, lecz rytuał, w którym każdy może dać coś od siebie. Poprzez malowanie, napisanie na trumnie wiadomości lub wierszy albo naklejanie zdjęć, rodzina i przyjaciele mogą podarować osobie zmarłej ostatni prezent.
Indywidualna ceremonia
Znaczące wydarzenie, w którym rodzina może brać aktywnie udział, to indywidualna ceremonia pogrzebowa. Julian pomaga bliskim zaplanować ceremonię w taki sposób, żeby odzwierciedlała osobowość osoby zmarłej. Przez rosnącą liczbę ceremonii świeckich w ciągu ostatnich 20 lat, kościoły w Niemczech otworzyły się na włączanie indywidualnych elementów do tradycyjnych rytuałów pogrzebowych. Dzisiaj w Niemczech nawet na pogrzebach katolickich rodzina zazwyczaj może uwzględnić swoje pomysły.
Przy indywidualnych ceremoniach świeckich, rodzina może zdecydować o przebiegu ceremonii, członek rodziny lub ktoś z grona przyjaciół może mówić i oddać hołd zmarłej lub zmarłemu, można grać lub odtwarzać jej lub jego ulubioną muzykę. Można udekorować kościół lub salę ceremonii w taki sposób, żeby wystrój miał coś wspólnego z osobą zmarłą. Julian też zachęca bliskich, żeby sami nosili trumnę lub urnę.
Odnalezienie własnej siły
„Sednem tego wszystkiego jest samostanowienie w sytuacji bezradnej. Jeżeli bliscy są obecni przy wszystkich krokach, to łatwiej jest im zrozumieć, co się stało. Jest zupełnie inaczej, kiedy są wykluczeni z procesu i tylko widzą urnę w dniu pogrzebu.
Ludziom często się wydaje, że pogrzeby są zorganizowane przez jakąś instytucję. A ja chcę pokazać swoim klientom, że to oni zajmują się pogrzebem, że mogą o wszystkim zdecydować i mają wpływ na jego przebieg. W taki sposób pomagam im wytrzymać swój ból. Pomagam im znaleźć własną siłę i wyjść z bezwładności“.
Tekst został pierwotnie opublikowany na blogu Sprawy Ostateczne.